Panowie, a teraz wszyscy sprawdzamy swoje aliasy w Google, porównujemy loga i już myślimy nad kolejną ksywką złożoną co najmniej z pięciu liter, a przy tym nie zawierającą samogłosek (aby uniknąć kary), będzie większa szansa, że nikt się taką nazwą do tej pory nie posłużył, skoro jest nie do wymówienia.

Taki tytułowy Disnay i inni jemu podobni mogliby sobie znaleźć jakieś pożyteczne zajęcie, co by im czasu nie zbywało na głupoty.