MusicProducers.pl / Produkcja muzyki / Poradniki / Forum
Początki + parę przemyśleń - Wersja do druku

+- MusicProducers.pl / Produkcja muzyki / Poradniki / Forum (https://musicproducers.pl)
+-- Dział: FORUM (https://musicproducers.pl/forum-forum)
+--- Dział: Offtop (https://musicproducers.pl/forum-offtop)
+---- Dział: Wasze początki (https://musicproducers.pl/forum-wasze-poczatki)
+---- Wątek: Początki + parę przemyśleń (/temat-poczatki-pare-przemysle%C5%84)



Początki + parę przemyśleń - kociol21 - 27.04.2015

W zasadzie to moje początki nie były jakieś spektakularne, ale nasunęło mi się kilka przemyśleń, więc może ten dział przyjmie moje opowieści.

Zacznę od tego, że w środowiskach zajmujących się produkcją mogę się uważać za starucha - rocznik 1983, a tutaj średnia wieku, to pewnie ~20-25 lat.

Pech chciał, że u mnie w domu nie słuchało się muzyki, w ogóle, więc przez pierwsze kilkanaście lat mojego życia, słyszałem tylko to, co gdzieś okazyjnie usłyszałem w radio. Jak już zacząłem rozpoznawać muzykę w to w radiu królował bezprzecznie eurodance - Captain Jack, Mr President, Spice Girls, DJ Bobo, Scatman... pamięta ktoś te klimaty? Do dzisiaj mam skrzywienie i na imprezach zawsze jak się napiję puszczam te kawałki :)

Pierwszą płytą (a raczej kasetą), którą kupiłem sam było "12 Groszy" Kazika, zajeździłem ją do cna puszczając w kółko przez parę tygodni, nie mogę zresztą uwierzyć, że temu albumowi stuknie niedługo 20 lat. Jak dla mnie to on ciągle jest współczesny.

Jeśli chodzi o tworzenie muzyki, to zaczęło się to tak, że kupiłem okazyjnie jakąś chińską gitarę elektryczną od kolegi kolegi, w okolicach 1999 roku. Nie wiem po co ona mi była, nie wiedziałem, że potrzebuję do niej wzmacniacza, nawet nie wiedziałem, którą stroną się ją trzyma. Matka mnie opieprzyła od góry do dołu, że wydaję pieniądze na jakieś głupoty, których nawet nie tknę, więc na złość jej, próbowałem ostro nauczyć się grać.

Próbowałem na pałę, bo nie miałem praktycznie dostępu do internetu w tamtych czasach, nikt ze znajomych nie grał na gitarze, dorwałem gdzieś jakieś ksero z rozpisanymi akordami i dawaj.
Po kilkunastu dniach umiałem zagrać już C durr i A moll i "wyplumkać" riff do Smoke on the water, jednym palcem na jednej strunie. Dodatkowo wszystkie palce lewej dłoni miałem pocięte od strun.

Z uwagi na te pocięte palce kupiłem sobię gitarę akustyczną z nylonowymi strunami (zresztą elektryk bez wzmacniacza jakoś nie brzmiał :) ). Po czym z moim przyjacielem doszliśmy do wniosku, że zakładamy zespół muzyczny. Był problem, bo kumpel też nie potrafił na niczym grać i nie miał żadnego instrumentu ale w końcu wydobył flet jeszcze z podstawówki i tak założyliśmy pierwszy zespół rockowy na gitarę akustyczną i flet :)

Nawet sporo udało nam się pograć, wymyśliliśmy kilka swoich kawałków, ja umiałem już ze 3 akordy więcej, full wypas. Kumpel kupił sobie swojego akustyka, więc graliśmy już na dwie gitary. Potem wzięliśmy do zespołu trzeciego kumpla, który miał grać na basie. Nikt z nas nie wiedział co to takiego jest bas tak naprawdę, ale udało się w lokalnym komisie muzycznym kupić Jolana Disco Bass za jakieś grosze. Gitara ledwo trzymała się kupy, kompletnie nie stroiła ale nam to nie przeszkadzało bo:
- kumpel i tak nie miał pojęcia jak się na niej gra
- też nie mieliśmy wzmacniacza. Jak ktoś próbował pograć na basie bez wzmaka, to wie jak to kozacko brzmi :)

W tym składzie graliśmy parę swoich numerów i między innymi covery Korna. Tak, właśnie covery Korna na dwa akustyki i nie podłączony bas. Awangarda muzyczna.

Potem udało nam się znaleźć dwie koleżanki, z których jedna coś tam grała na pianinie, a druga kupiła sobie perkusję, więc zespół był w komplecie. Ja w końcu kupiłem wzmacniacz do gitary elektrycznej. Próby z perkusją i pianinem robiliśmy w mieszkaniu koleżanki, na osiedlu, na 3 piętrze w bloku. Sąsiedzi nas kochali. A, zacząłem też śpiewać, bo ktoś musiał, a inni za bardzo się wstydzili.

W takim składzie graliśmy jakiś rok, mieliśmy parę numerów ale w końcu się rozpadło. Grałem potem z innymi lokalnymi zespołami, ze znacznie lepszymi muzykami, aż w końcu trafiłem na następną przystań.

Następny zespół był całkiem niezły, byłem najmłodszy, a reszta zespołu to były chłopaki dużo ode mnie starsze, wyjadacze gry po weselach itp. Dobrze nam szło, zrobiliśmy ze 20 własnych numerów, taki melodyjny rock, zagraliśmy nawet parę koncertów w okolicy. I postanowiliśmy, że nagramy demo.

Proces nagrania demówki był absolutnym apogeum współczesnej techniki studyjnej, oto kilka ciekawostek:
1. Nagranie miało być zrealizowane w garażu basisty.
2. Nagrywanie na komputer, jakiś Duron 800MHz, 512MB RAMu, szoł.
3. Mieliśmy jakiś 30 letni radziecki mikser, na którym działały tylko 3 kanały.
4. Nie mieliśmy zielonego pojęcia jak w ogóle nagrywa się coś na kompie ale jakiś znajomy dał nam płytkę z pirackim Cubase, oczywiście żaden z nas nie miał zielonego pojęcia jak to obsłużyć.
5. Z powodu tej nieznajomości programu - UWAGA - nie wiedzieliśmy, że można podpiąć efekt pod ścieżkę, więc jak chcieliśmy np. dodać reverb to nakładaliśmy go bezpośrednio na plik audio, na stałe, a stary plik zapisywaliśmy jako backup. Jak dodaliśmy np. za dużo to plik się usuwało i wgrywało backup. Każda ścieżka miała po 150-200 plików backup.
6. Mieliśmy jakąś stareńką perkusję elektroniczną ale problem był z nagraniem blach. I tutaj basista przeszedł samego siebie w wizjonerstwie... Pamiętacie takie chińskie kartki urodzinowe/na święta itd co jak się otworzyło, to grała muzyczka? Otóż on kupił kilka tych kartek, wymontował głośniczki i okazało się, że one mogą działać jak mikrofony. Podkleiliśmy je na blachy taśmą samoprzylepną i jazda.
7. Statyw do mikrofonu mieliśmy zrobiony z kija od szczotki zabetonowanego w donicy :)

Robiliśmy to demko ze 3 tygodnie, często nocując w tym garażu. Niestety efektów tej pracy już nie mam, a może i na szczęście. I takie przemyślenie dla ludzi, którzy myślą, że brak jakiejś wtyczki czy coś przeszkadza im w tworzeniu - przeczytajcie poprzedni akapit jeszcze raz.

W każdym razie z tym zespołem grałem jeszcze parę lat, nagraliśmy jeszcze kilka numerów ale już w profesjonalnych studiach nagrań ale w końcu to też się rozpadło.

Jakoś w 2009 roku powstał nowy zespół, z nowymi ludźmi i śpiewałem w nim do niedawna, nagraliśmy trochę numerów, daliśmy prawie setkę koncertów. Obecnie zawiesiliśmy działalność bo nikt nie ma czasu niestety, więc dłubię w DAWie zamiast tego.

No właśnie, oprócz tego, że grałem to przez pierwszy rok tworzyłem muzykę na kompie jako midi w programie Guitar Pro, brzmiało to tragicznie ale lubiłem w tym dłubać. Poznałem też wtedy Fruity Loops (chyba jakoś 3 wersja) i próbowałem coś robić ale nie bardzo wychodziło. Z FL zawsze potem miałem jakąś styczność jak chciałem zapisać sobie wymyśloną melodię albo ułożyć partię bębnów żeby coś zasugerować mojemu perkusiście ale to tyle. Dopiero niedawno zacząłem kombinować na poważnie.

Podsumowując: w muzyce siedzę od około 1999 roku, początki były kuriozalne ale nigdy się nie zraziłem i tak to powinno wyglądać, nie patrzcie się na sprzęt, możliwości itp. po prostu róbcie to bo to kochacie.

Jeśli ktoś zastanawia się jak to jest finansowo to wspomnę: mimo tego, że z ostatnim zespołem jesteśmy relatywnie znani, przynajmniej na okolicznej scenie, graliśmy koło setki koncertów w całej Polsce, byliśmy grani w lokalnych rozgłośniach, narobiliśmy sobie dużo znajomości w branży, supportowaliśmy duże gwiazdy itp. nie zarobiłem na tym nigdy ani grosza. Coś tam zawsze wpadło ale 5 razy tyle trzeba było wywalić z własnej kieszeni na różne pierdoły. To taka tylko przestroga dla ludzi, którzy marzą o tym, żeby szybko coś się poduczyć, walnąć numer do wytwórni, a po miesiącu sączyć drinka na Majorce :) Tutaj rodzaj muzyki nie ma znaczenia, pieniądz z grania muzyki robi 0.001% muzyków, duży pieniądz nawet nie tyle :)

Tak sobie trochę powspominałem :)


RE: Początki + parę przemyśleń - Revnotes - 27.04.2015

Ubaw, motywacja i bardzo ciekawa historia. Niewiele jestem od Ciebie młodszy ;)


RE: Początki + parę przemyśleń - Zirds - 27.04.2015

Gdzie to demko? Dawaj mi je tutaj zaraz, natychmiast, pędem!!!111jedenjeden ;)

Ogólnie ciekawa historia, fajnie się czyta o powstawaniu garażowo-piwniczanych kapel rockowych. Za dzieciaka były fajne czasy co do nauki instrumentarium. Pożyczało się jakieś gitary, a w moim przypadku instrumenty dęte - trąbki i puzony... teraz dzieciarnia umie grać tylko na dotykowych padach i wirtualnych syntezatorach...


RE: Początki + parę przemyśleń - Knifeman - 28.04.2015

w sumie to niezły materiał na film lub książkę

zaskakujące co potrafi osiągnąć człowiek gdy ma ograniczone możliwości a jednak uprze się na sztywno


RE: Początki + parę przemyśleń - Shabboo Harper - 30.04.2015

"Statyw do mikrofonu mieliśmy zrobiony z kija od szczotki zabetonowanego w donicy". Cudne...;) Takie wspomnienie jest bezcenne. Wytrwałość i determinacja są wszechmocne.


RE: Początki + parę przemyśleń - chafer - 4.05.2015

Świetna opowieść - dobrze się czytało. Teraz już rozumiem czemu Twój pierwszy utwór na forum (a czwarty w ogóle, jak napisałeś w tamtym wątku) był tak dobry. Gratuluję determinacji - i pamiętaj, że najlepsze przed Tobą.

Ps "rocznik 1983"... też mi staruch. Pozdrawia rocznik `80! ;)


RE: Początki + parę przemyśleń - Zirds - 4.05.2015

Średnia wieku tutaj to jednak 15-22 lat.


RE: Początki + parę przemyśleń - Mat.Mor.Raw - 4.05.2015

Bardzo wciągająca historia. Dobrze się czyta. Solidna lekcja dla współczesnych DAW'owców. Tematy, o których piszesz dobrze znam ze swojego doświadczenia (z wyjątkiem grania w zespołach, bo jakoś nie było mi dane trafić na odpowiednich ludzi w odpowiednim czasie). Pozdrowienia od rocznika 82 :P


RE: Początki + parę przemyśleń - s_sound_fl - 6.05.2015

uparta bestia hehe niezla historyjka