MusicProducers.pl / Produkcja muzyki / Poradniki / Forum
Historia bez happy end'u - Wersja do druku

+- MusicProducers.pl / Produkcja muzyki / Poradniki / Forum (https://musicproducers.pl)
+-- Dział: FORUM (https://musicproducers.pl/forum-forum)
+--- Dział: Offtop (https://musicproducers.pl/forum-offtop)
+---- Dział: Wasze początki (https://musicproducers.pl/forum-wasze-poczatki)
+---- Wątek: Historia bez happy end'u (/temat-historia-bez-happy-end-u)

Strony: 1 2


Historia bez happy end'u - The Timbrer - 14.03.2013

Pierwsze spotkanie z programem muzycznym miałem w wieku lat 10. Był to Techno eJay. Ale jak to młody gnojek pobawiłem się i zostawiłem. Tak do roku 2009 kiedy to miałem 14 lat podjąłem się "produkcji" muzyki w FL Studio. Po 5 min program wylądował w koszu.

W roku 2012 dokładnie w marcu doznałem olśnienia w autobusie. Wtedy to przeczytałem kluczowy w moim życiu wywiad z DJ Zany'm. Kluczowy o tyle że, gdy zapytano go kiedy zaczynał powiedział że w wieku 16/17 lat. Wtedy sobie pomyślałem sobie skoro on mógł to czemu nie ja. I zaczeło się od nowa męczenie FLa. Byłem o wiele bardziej zdeterminowany. Zrobiłem nawet swój pierwszy utwór, który jak wracam do niego myślami okazał się totalną klęską. Ale ja wtedy byłem święcie przekonany że to jest naprawde dobre.

I tak to sobie "pracowałem" w FLu nie mając pojęcia kompletnie o niczym. Uważałem, że wszystko idzie w dobrym kierunku w rzeczywistości dużo mówiąc, a nic nie robiąc. Przełom nastąpil dopiero w okolicach maja 2012 roku. Wtedy to podjąłem się współpracyz Gabox'em. Owocem tej współpracy okazał się być utwór Art Is Born. Totalna klapa jeśli chodzi o technikę, jednak jakiś zalążek już był. Ale była przede mną wciąż długa droga.

I tak to dalej męczyłem tego FLa aż do października 2012 roku. Wtedy to postanowiłem podejść do tematu naprawde serio. Zacząłem czytać książki o nieznanym mi wcześniej zagadnieniu mix. Kolejny wielki przełom nastąpił w połowie października kiedy to udało mi się z wielkim trudem zainstalowac MAC OS X 10.6.8 na moim PC. W międzyczasie skończyłem mojego pierwszego profesjonalnie brzmiącego HSowego kicka. Po zainstalowaniu Logic'a PRO 9 ruszyło się coś we mnie. Sporo czytałem i bawiłem się tym wszystkim czego owocem był remix utworu Tony Igi - Astronomia. Technika stała już na wyższym poziomie jednak jeszcze była odległa od ideału.

Po tym remix'ie nastąpił pewien okres nostalgii i rutyny. Zaczeło się to wszystko robić takie samo. Szukałem sensu tego co robię. Jednak nie trwała ona zbyt długo z racji tego że dowiedziałem się o remix conteście organizowanym przez wytwórnię This Is Hardcore. Była to moja pierwsza styczność jako producent z Hardcorem. Długo siedziałem nad tym utworem w międzyczasie wdrażając nowinki techniczne, które wyczytałem w książkach i obejrzałem na różbego rodzaju tutorialach. Utwór zdążyłem zrobić na czas jednak było bardzo ciężko. Potem dwa tygodnie czekania na wyniki i co?... I nic. Liczyłem się z tym, że ten remix nie będzie w czołówce, ale jednak gdzieś zawód był, że się nie sprawdziłem i że mogłem lepiej.

Był to dość trudny dla mnie okres i trwa on aż do teraz, gdzie straciłem werwę, gdzie już mnie to tak nie bawi i nie ciągnie. Przestałem czytać. Nie mam inspiracji, a także może i oparcia w kimś. Tak to właśnie wygląda moja historia.


Na sam koniec chciałbym pozostawić tutaj parę imion i nicków osób, którym szczególnie chciałbym podziękować za kształtowanie mojej wiedzy, a także za obiektywne opinie, częste porady i dzielenie się swoimi doświadczeniami:
1. Adrian Zając 'Shiniroth' - wielkie podziękowania dla tego chłopaka co dla mnie zrobił. Może nawet o tym nie wie, ale cholernie mi pomaga dzieląc się ze mną pewnymi niuansami a także tym że potrafi mi wytknąć każdy błąd bez zbędnego owijania w bawełnę.
2. Bartosz Olczak - mój przyjaciel, który to jako jeden z niewielu docenia moją robotę i wspiera mnie w tym co robię
3. Adrian Krak 'Herman' - choć czasem mu dogryzam to nawet pewnie nie ma pojęcia jak bardzo doceniam to, że przesłuchuje te moje "dzieła" i ocenia je obiektywnie
4. Kamil Florian 'Knifeman' - Kolejna osoba która mnie niesamowicie wspiera. Szczególnie odczułem to podczas tworzenia remixu pod remix contest TiH.
5. Damian Sawicki i Mikołaj Kulbat - moi znajomi, którzy również mnie wspierają i oceniają moje twory.
6. Oraz całej społeczności tego forum z adminami na czele za to że potraficie gdy potrzeba zrównać z ziemią, ale też wiecie co dobre. Naprawde cenie sobie Wasze rady by móc spełnić swe marzenia.


RE: Historia bez happy end'u - WhatsUpToy - 15.03.2013

Z Ejay'em również miałem styczność, i to chyba nawet w tym samym wieku byłem co ty. Z tym że wtedy był BOOM na hip-hop (2004/2005). Większość dzieciaków (w tym i ja) słuchały z namiętnością grup typu 52 Dębiec, 18L, itp. Modny był Doniu, Liber, Mezo i inne hip-hopolo. Tak więc Ejay hip hop maker czy jak to się tam nazywało, chodził dzień w dzień a w szkole na discmanach pokazywało się swoje "super" produkcje.. :D co to były za czasy.


RE: Historia bez happy end'u - RaNi/Works - 15.03.2013

powiem szczerze że trochę mnie to przejęło... Teraz mam taki zawias ledwo co tworzę, ale w moim przypadku nikt nie oceniał mojej twórczości i nikt mnie w tym nie wspierał z wyjątkiem 2 kolegów od zerówy... Niewiem czy dobrze zrobiłem zaczynając tworzyć...
Pierwszą styczność z dawem była w wieku 8 - 9 lat był tń hip hop e - jay
Potem przerwa do 2009r fl 8 aż do teraz... Piękne aż przygnębiające, straciłem zadęcie do tworzenia...
Noi jest jak jest, niewiele mogę zmienić.


RE: Historia bez happy end'u - WhatsUpToy - 15.03.2013

Cóż za wzruszające tematy :D
Najważniejsze by się rozwijać, nie stać w miejscu. Środowisko producentów do dość specyficzna "kasta", w której każdy ma tak naprawdę inny pomysł na twórczość :)


RE: Historia bez happy end'u - RaNi/Works - 15.03.2013

No niewiem. Mimo że jakoś się nieznam dobrze na tworzeniu od dluższego czasu mam pewnego rodzaju załamanie. Smutno mi z tym że nie mogę już żadnej muzyki zrobić... Kiedyś to się cały czas tworzyło a teraz jestem jak nowy zezłomowany pojazd...
mam też taki niesmak że moja twórczość nigdzie się nie przyjmie, znam tylko jeden label z 8 bit niedostępny dla mnie (chyba) bo z japonii.

Chodzi mi o polskę. Moja tworczość jest nietutejsza. Obawiam się tego.


RE: Historia bez happy end'u - The Timbrer - 15.03.2013

Najgorszy w moim przypadku jest fakt, że czuję się jakbym był uzależniony od tego. Czasami chciałbym przestać, ale nie potrafię bo produkcja to jest coś więcej dla mnie niż tylko codziennie wykonywana rutynowa czynność. Zauważyłem że ta melancholia u mnie nastąpiła potym jak już wszystko odkryłem. Co sie dzieje z dźwiękiem jak to działa i wszystkie efekty. Wydaje mi się że nie mam takiego wyzwania, do którego mógłbym dążyć. Kiedyś wielkim wyzwaniem dla mnie było zaaplikowanie reverbu na ścieżkę. Teraz się już nad tym nie zastanawiam jak to robię...


RE: Historia bez happy end'u - piral - 15.03.2013

Możliwe, że jakby każdy z nas tutaj miał taki miły dodatek do tego co tworzymy to pozwoliłoby to realizować nasze pasje, marzenia i plany. Tym dodatkiem są pieniądze.


RE: Historia bez happy end'u - Knifeman - 15.03.2013

(15.03.2013, 12:17)Rivel Nightstar napisał(a): mam też taki niesmak że moja twórczość nigdzie się nie przyjmie, znam tylko jeden label z 8 bit niedostępny dla mnie (chyba) bo z japonii.

Chodzi mi o polskę. Moja tworczość jest nietutejsza. Obawiam się tego.

No nie mów ze tworzysz tylko dlatego aby gdzieś coś wydać :>

ja tworze dla przyjemności, ale... to już inny temat


RE: Historia bez happy end'u - piral - 15.03.2013

Przy okazji podepnę się pod problem Rivela. Mam na myśli problem z nietutejszą muzyką. Jak dla mnie to żaden problem. Tworzę garage/głęboki dubstep i raczej nie mam tu w Polsce fanów. Wręcz przeciwnie. Cały czas spotykam się z hejtami, że robię gówno. Gdybym miał się tym przejmować to już dawno bym z tym skończył. Po prostu Polacy tej muzyki nie czują i długo nie będą czuli. To samo jest z 8-bit, z tym że mogę śmiało powiedzieć, że tej muzyki jest bardzo mało teraz i ten gatunek umiera. Raczej romansuje z innymi - i nad tym bym pomyślał Rivel, żeby wrzucić jakieś tam 8-bitowe dźwięki do np. electro house'u. :)


RE: Historia bez happy end'u - Revnotes - 19.03.2013

Moim zdaniem, jeżeli robisz coś pod publiczkę, dla zysku, nie dla siebie i nie czerpiesz z tego przyjemności, to na dłuższą metę nic z tego nie będzie, a na pewno nie poczujesz spełnienia czy radości z tworzenia. Trudno realizować swoje cele nie posiadając ich, albo po prostu wybierając cele nierealistyczne tj. nie przekonasz wszystkich do jakiegoś konkretnego nurtu muzycznego. Zawsze będą opinie pochlebne i te demotywujące, trzeba nauczyć się z tym żyć. W muzyce nie ma punktów czy osiągnięć jak w sporcie, trudno zmierzyć więc czyjś sukces, dla każdego oznacza on coś innego.


RE: Historia bez happy end'u - Chrased - 19.03.2013

Ku^wa, wy powariowaliscie? Robicie muze rok czasu i myslicie ze bedziecie slawni, miec mega technike, mase goracych fanek rzucajacych w was stanikami, i napchane gotówka konto bankowe? TAK SIE NIE STANIE. Ja napieprzam muze od 2007, nie mam znaczacych osiagniec. Ludzie ktorzy robia muzyke tyle co ja, juz jezdza po swoim wojewodztwie/kraju/swiecie robiac hajs na graniu - A JA NIE. I wy mowicie o zalamaniu? O braku sensu? Tworzenie muzyki jest jak nalog. Z tego nie wyjdziesz. Mozesz nie robic muze przez tydzien, miesiac, rok. Ale wrocisz do tego. Od tego sie nie da uciec. Nie idzie wam? Zmiencie DAW, zmiencie styl, zmiencie sample i wtyczki. Masz dziewczyne? Rzuc. Nie masz? Znajdz! Robisz muze 4 godziny dziennie - rok pol godziny. Robisz pol? Zacznij 4. Jezeli do tej pory nie jestescie slawni, piekni i bogaci, to oznacza:
1. Robicie cos zle
2. Robicie to za krotko

Jak po 5 - 10 latach nikt was nie bedzie sluchal, i nadal bedziecie pracowac w fabryce - rzuccie to, bo marnujecie swoj czas. Ale jak robisz muzyke rok - nie spodziewaj sie cudow. I przestancie traktowac to jako hobby. Postawcie sobie cel, i traktujcie to powaznie. A nie "uda sie to sie uda, a nie to nie". Ja mowie jasno - bede w top 100 Dj Maga, bede mial 100k + fanow na FB i bede obrzydliwie bogaty. To sa cele. Nie marzenia. Musicie miec cele. Marzenia sa dla frajerów.


RE: Historia bez happy end'u - The Timbrer - 19.03.2013

Jak postawisz to na pierwszym miejscu i nie uda Ci się zostajesz z niczym, a oprócz celu żeby coś osiągnąć musisz mieć olbrzymiego farta więc sorry ale NIE

Mało tego uważam że 90 % młodych profesjonalistów nie stawiała sobie produkcji na pierwsze miejsce (era komputerów nie rejestratorów śladów), bo to jest gra na loterii. To ze wsadzisz w kupon całą wypłatę nie oznacza że wygrasz


RE: Historia bez happy end'u - Shizzlematic - 19.03.2013

Ja siedzę w tym od 2006 a dopiero w tym roku udało mi się zdobyć pierwsze osiągnięcie XD
Więc nie ma co płakać, że po roku nie macie z tego nic, bo to nie jest nic dziwnego. Ciężka praca panowie :D


RE: Historia bez happy end'u - Chrased - 19.03.2013

The Timbrer, gratulujemy! Właśnie podjałeś decyzje o zostaniu zwyklym przecietniakiem. Odbierz swoje 1200 netto, i obejrzyj telewizje.
I napisze Ci coś, i weż to sobie de serca. Moge za to dostać bana, warna, albo mase plusow. To nie jest ważne. Odpowiem Ci dlaczego NIGDY NIE ZOSTANIESZ SŁAWNY.

Nigdy nie zostaniesz sławny, bo jestes... Idiotą. Ale nie martw się. Na tym forum jest ich pełno. W całej spolecznosci producentów jest ich pełno. Ja jeszcze kilka miesiecy temu też nim byłem. Ty postrzegasz sukces jako efekt przypadkowy. Fart, szczescie, pewnie i "znajomości". To popularny mind set wsród nieudaczników. "Ona ma pieniadze - pewnie ukradl", "Ona ma dobra prace - pewnie dała dupy" "On jest sławny - miał fuks i wujka w wytwórni, albo dzianych starych". Brzmi znajomo? Wierzac ze sukces jest przypadkiem - nie robisz nic. Bo przeciez mozesz klepac swoja muzyke i wrzucac ja tylko na forum, az ktos ja znajdzie, zrobi z niej podklad do viral-video (Harlem Shake) i zostaniesz sławny. Wiesz co? Tak sie nie stanie. Sukces ZAWSZE jest wynikiem podjętych działań. Jezeli nie masz sukcesu - robisz cos zle, albo za krotko. Musisz w to uwierzyc. Bo to nie jest ważne jaka muzyke robisz. 95% spoleczenstw nie uslyszy falszu w twoim kawałku. Liczy sie to jak sprzedasz siebie, i swoj numer.

Jeżeli czytasz to i myslisz ze to belkot - nie dziwie sie. Gdybyś wiedzial o tym o czym pisze - nie siedzialbys na forum, tylko na lotnisku grac kolejnego seta w innej czesci Europy.


RE: Historia bez happy end'u - Shizzlematic - 19.03.2013

Wszystko polega na zakręceniu się w dobrym towarzystwie i tyle ;)


RE: Historia bez happy end'u - The Timbrer - 19.03.2013

Stary o czym ty w gl mowisz. Jezeli uwazasz ze sukces osiaga sie nie majac farta do pokaze Ci milion utalentowanych producentow ktorzy robia muzyke ale nigdy nie zostali zauwazeni, bo nie znali odpowiednich ludzi albo nikt nie zauwazyl ich. Po za tym sorry ale widze ze twoja dewiza jest "po trupach do celu" a tak sie nie da i predzej czy pozniej sie o tym przekonasz. Nie zawale mojego zycia osobistego dla mojego hobby. Bo nawet gdy xostaniesz profesjonalista czego Ci z calego serca zycze to do utrzymaniavsie z tego kawal drogi. Ty wspominasz o farcie typu ze ktos wezmie twoj utwor do Harlem Shake a ja Ci dam prxyklady ludzi ktorzy wydaja i nie koga sie z tego utrzymac pomimo tego ze graja regularnie. Dlaczego? Czy sa gorsi od takiego Avicii na ktorego setki ludzi pracuje. Ten i ten wydaje dlaczego ten sie sprzedal a ten nie? Dlatego ze ten mial zczescie i tego zauwazono pomimo ze umiejetnosci sa bardzo podobne a moze i nawet wieksze u tego co przegral. Masz slusznosc w niektorych kwestiach ale niektorych juz nie. Bo liczac na to ze sie utrzymasz z tego to tak jak juz wczesniej mowilem o loterii. wydanie calej pensji na kupon nie gwarantuje wygranej. I podobnie sprawa sie ma tu. Poswiecenie siebie nie gwarantuje sukcesu bo za tym musi isc talent ambicja i duzo szczescia. I wcale nie mowie ze jest to niemozliwe. Bo mamy mnostwo na Ziemi aktualnie producentow. Ale polowa z nich dopiero zaczyna 40% nie zna podstaw a dopiero z tego 10% mozna cos wybierac.
Ico powiesz ludziom ktorxy robia to z przyjemnosci a nie dla hajsu. A takich jest wiecej niz myslisz. Kazdy ma ambicje i marzenia ale sa tacy tez ktorzy podchodza do tego realnie. Bo ty myslisz zapewne ze gowno robie i tylko pierdole jaki to ja jestem i jak ja sie to rellamuje. Przez ostatni rok poswiecilem na to olbrzymia ilosc czasu przeczytalem wiele artykulow i do tego dosc duza ilosc ksiazek. Spedzilem przed DAWem mnostwo godzin. Dlatego mam tak duza wiedze na temat dzialania tego wszystkiego biorac pod uwage dosc krotki staz. Ale oprocz tegoam jeszcze szkole i nie pozwole sobie zawalic tego dla mojego hobby. I pewnie ze w pewnym stopniu wiaze przyszlosc z muzyka, ale tylko w pewnym a nie poswiecam calego siebie, bo to jest jak skakanie z wysokosci z niesprawdzonym spadochronem. Moze sie otworzy a moze nie?


RE: Historia bez happy end'u - Chrased - 19.03.2013

Sukces każdego artysty to polączenie muzyki ktora podoba sie ludziom + marketingu. Jezeli nie jestes slawny, ale ludzie lubia Twoja muzyke - to masz do dupy marketing. Avicii ma 10 ludzi w swoim zespole, nie 100. Ale on kiedys tez byl taki jak my. Ale dzieki odpowiedniej strategii marketingowej zostal slawny.

Jezeli chcesz byc slawny... Musisz byc dobrym artystom i dobrym marketerem. Jezeli nie umiesz robic dobrej muzyki - kup ja od kogos innego. Jezeli nie jestes dobry w marketingu - znajdz kogos kto zrobi to za ciebie. Trudne? Tak! i własnie o to w tym chodzi.


RE: Historia bez happy end'u - Knifeman - 19.03.2013

Chrased - mam nadzieje ze nie wierzysz w większość tego co piszesz i jest to tylko chęć sprowokowania innych uerów.

W jednym przyznam Ci rację - przemysł muzyczny nie rożni się niczym od przemysłu elektronicznego czy spożywczego - podwykonawca, producent, dział marketingu, przelewająca się gotówka i odpowiednio wykreowany produkt - dj albo nowy kisiel, zupka w proszku, telefon itd... Nie wiem jak Ty ale ja nie chce być produktem - najgorsza jest świadomość że po jakimś czasie zmienią Cie na coś innego, nowszego lub porostu przestaniesz być modny. My jednak chcemy czerpać z tego przyjemność, sami stawiać sobie cele, robić to co chcemy i na co mamy ochotę. Inna sprawa to fakt iż kupując utwory od innych nie mógłbym bez obrzydzenia spojrzeć w lustro. Liczy się to co umiem, to na co mnie stać. Jeżeli ktoś robiłby coś za mnie poczułbym się zależny od osób trzecich. Powierzenie swojego losu w czyjeś ręce to brak szacunku dla samego siebie.

główne pytanie - muzyka dla Ciebie to w pierwszej kolejności hobby czy sposób na zarobek? - bo od tego zależy punkt widzenia


RE: Historia bez happy end'u - piral - 19.03.2013

Zaczynałem od 2007 i mogę powiedzieć, że dopiero teraz zacząłem. :) Czas = doświadczenia.


RE: Historia bez happy end'u - The Timbrer - 19.03.2013

Knifeman totalnie się z Tobą zgadzam. Zawsze muzyka może być i hobby i źródłem utrzymania. Jednak aby to osiągnąć należy mieć nie lada umiejętności i siłę samozaparcia