Chciałbym, aby nadszedł kiedyś moment, w którym to producenci przestaną robić z siebie idiotów. Oczywiście taki moment nigdy nie nastąpi, ale mam nadzieję, że poruszając ten temat zminimalizuję chociaż trochę to zjawisko.
Kwestia pierwsza to świadomość tworzonej przez siebie muzyki względem swoich celów.
Nie można być w tym względzie narcyzem, egoistą, ani nie można też być skromną, życiową popierdółką, jeżeli chcemy odnieść jakikolwiek muzyczny sukces. Ludzie tworzący muzykę dzielą się na dwie grupy: tych, którzy robią to sami dla siebie i nie chcą się promować (takie zwyczajne hobby) oraz na tych, którzy chcą wydawać, mieć własnych fanów i tak dalej, i tak dalej. Pierwsza grupa nas kompletnie nie interesuje, biorąc pod uwagę temat naszych rozważań. Tak więc od razu przechodzimy do tej drugiej grupy.
Zaczęliśmy sobie tworzyć muzykę. Zanim dojdziemy do czegoś sensownego zajmie nam to kilka ładnych lat. Jedna zasada jest jednak niezmienna. Nadchodzi w końcu okres (o ile nie jest tak od początku), że większość swoich produkcji uważamy za bardzo, bardzo dobre (choć są i ludzie, którzy posiadają wystarczająco wysoką samokrytykę, aby tak nie myśleć, ale większość jednak uważa swe produkcje za bóstwa). Czy mamy więc rację? Ma na to wpływ tylko jeden czynnik a są nimi nasi znajomi producenci. Słuchacze nie mają tak naprawdę w tym momencie żadnego znaczenia, bo dzięki pochwałom od taki ludzi możemy odnieść sukces, który będzie jednak ślepy, bo dzięki takim postępkom zaczniemy w pewnym momencie pomijać pomocne rady innych producentów uważając, że jesteśmy o wiele ponad nimi. Bullshit.
Najważniejsi są nasi znajomi producenci, którym naprawdę ufamy. Tworzymy kawałek, dostajemy masę krytyki od takiej osoby. To jest właśnie konkretny powód dlaczego mamy pracować dalej lub też poprzestać swoją produkcję w niektórych przypadkach (w sumie to jest bardzo wiele takich przypadków, ale kto już wsiąknie w tworzenie ten szybko lub w ogóle już z tego nie wyjdzie). Jeżeli kilku takich znajomych producentów mówi nam, że zrobiliśmy utwór kupę, to poważnie powinnyśmy zastanowić się nad swoją przyszłością związaną z produkcją. Oczywiście nie mówię tu o początkach, bo początki bywają bardzo trudne dla większości z nas, ale jeżeli po kilku latach siedzenia w DAWie nie potrafimy zrobić czegoś co brzmi co najmniej sensownie, to naprawdę trzeba zacząć myśleć nad tym, czy nie pomyliliśmy swojego powołania ("sensownie" tzn. dobra kompozycja lub miks, jedno z dwojga musi istnieć, aby myśleć o jakimkolwiek przyszłym sukcesie). Jeżeli robimy dobrą kompozycję to należy wałkować swój mixdown tak długo, jak będzie potrzeba. Jeżeli natomiast mamy dobry miks a kompozycja nam kompletnie nie idzie, to nie pozostaje nic innego jak porzucić ścieżkę solową na rzecz kolaboracji, w których to będziemy odwalać głównie kwestię miksu lub doszlifować go tak, aby wrócić na samotną ścieżkę i np. profesjonalnie zajmować się brzmieniem utworów oraz samym masteringiem.
Wróćmy jednak do bezpośredniej oceny utworu przez naszych znajomych producentów i możliwości szukania przyszłości w naszych umiejętnościach tworzenia muzyki. Załóżmy, że nasze produkcje im się podobają i że generalnie nie mają do nich zastrzeżeń. To już bardzo dobrze, bo w sumie najważniejszą sprawą teraz byłoby wyróżnienie czymś naszych utworów, aby nie stać się kolejnym przeciętnym producentem. O samym braniu sukcesu na poważnie powinniśmy zacząć myśleć wtedy, gdy pośród znajomych producentów będziemy mieli chociaż kilka osób, które pośrednio staną się naszymi słuchaczami. Doliczając do tego tych zwykłych słuchaczy możemy powiedzieć, że jesteśmy na dobrej drodze.
Gdy już będziemy wiedzieli, że nasza technika jest w porządku a i kompozycja jest niczego sobie możemy przystąpić do drugiego etapu jakim jest wysyłanie naszego utworu do wytwórni.
Demo - wersja demonstracyjna. Rozumie się to jako coś, co tylko w części przedstawia dowolny produkt, w tym wypadku nasz utwór, czyli zalążek naszych umiejętności. Obecnie panuje jednak zasada wysyłania całego, ukończonego utworu do wytwórni lub też kilku jednocześnie (w zależności od wymagań). Istnieją dwie drogi kontaktu z upragnionym przez nas labelem i jest to e-mail oraz zwykła poczta. Kiedyś, jeszcze kilka/kilkanaście lat temu główną i w sumie jedyną możliwością było dostarczenie naszego dema do wytwórni za pomocą właśnie tej zwykłej poczty (lub też robiąc to osobiście), nagrywając nasz utwór kolejno na kasety (lata 80, 90) aż w końcu na CD (90, 2000+). Nadal można tak robić lecz wcale nie gwarantuje to lepszego efektu niż wysłanie maila.
Tak więc mamy zamiar wysłać wiadomość e-mail do wytwórni. Należy więc najpierw znaleźć taką, która będzie nas interesować. Pierwsza ważna tutaj kwestia to gatunek. Kompletnie nie ma sensu wysyłać dem do wytwórni specjalizujących się w innym gatunku niż przez nas tworzony, bo jedyna odpowiedź na jaką możemy liczyć to, że "nie jest to ich styl". Znajdujemy więc odpowiednią wytwórnię a następnie sprawdzamy, czy takowa posiada adres e-mail do otrzymywania dem. Jeżeli nie posiada to absolutnie nie wysyłamy naszego dema na inny znaleziony kontakt z wytwórnią. Owszem, może zdarzyć się, że dostaniemy odpowiedź, ale generalnie jeżeli label nie ma e-maila do dem, to dem nie wysyłamy i już pomijam to, że prawdopodobnie zostanie się olanym, ale takim zachowaniem uprzykrzamy życie tamtejszym pracownikom zaśmiecając ich skrzynkę. Zazwyczaj wytwórnie podają adres e-mail do dem na swoim fanpage'u na Faceboku lub na stronie internetowej w specjalnej zakładce dem lub kontaktu. Ewentualnie wytwórnia może prosić o wysyłanie dem na dropbox w serwisie SoundCloud lub upload utworu w bezpośrednio wskazanym do tego miejscu. Tak czy siak, przeważnie nikt nie chce, abyśmy dodawali załącznik do wysyłanego maila.
Ok, załóżmy więc, że znaleźliśmy kilka interesujących nas wytwórni i mamy do nich adres poczty elektronicznej. Zabieramy się więc za tworzenie maila. Do każdej wytwórni robimy osobną wiadomość. Nigdy nie wysyłamy jednocześnie kopii do kilku wytwórni, czy nawet ukrytych kopii. Każdej wytwórni należy się osobny mail choć oczywiście nie trzeba robić za każdym razem treści wiadomości od nowa. Naprawdę kiepsko to wygląda, gdy label otrzymuje e-mail, a w odbiorcach widnieje kilka innych wytwórni (w ukrytej kopii zawsze widnieje główny adresat, więc ona również jest strzałem w stopę).
Treść. Sam wstawiony link do utworu na SoundCloud to kiepski pomysł. Kiepskim pomysłem jest też napisanie "Hello" i wstawienie linku. Treść to treść, musi jakaś być żeby wiadomość po prostu wyglądała na poważną. Powinniśmy zawrzeć w niej kilka słów o nas, po czym dopiero podać link lub linki do utworów, które chcemy aby odsłuchali. Nie wysyłamy utworów, które były ściągane. Utwory wysyłane w takiej wiadomości nie mogą mieć możliwości downloadu, ponieważ labele w zdecydowanej większości nie chcą i nie będą wydawać takich utworów poza nielicznymi wyjątkami. Pamiętajmy też, aby słać produkcje, co do których jesteśmy naprawdę przekonani. Co do tematu, to po prostu nie piszmy głupot. Standardowe "Demo submission" + dodanie naszej ksywki w zupełności wystarczy. Nie robimy błędów w pisowni. Jeżeli piszemy po angielsku a nie jesteśmy czegoś pewni to sprawdźmy to 5 razy, bądź zapytajmy znajomego. Wysyłamy w końcu demo, bo chyba chcemy coś wydać a nie, aby czytający miał ubaw po pachy?
To wszystko. W sumie i tak największe znaczenie ma jakość tego co wysyłamy. Nie treść ani forma wysyłanej wiadomości, tylko jakość naszej muzyki. Każda wytwórnia ma po za tym swoje zasady nadsyłania dem, z którymi zawsze warto się zapoznać zamiast wysyłać spam licząc na jakieś cuda. Nie zmienia to jednak faktu, że wypadałoby robić to wszystko z głową i mam nadzieję, że choć kilka osób po przeczytaniu tego zastanowi się minimum kilka razy przed wysłaniem swojego zgłoszenia do jakiejkolwiek wytwórni.
A no i co do odpowiedzi: przeważnie czeka się do kilku tygodni, choć może się też zdarzyć, że otrzymamy ją o wiele później, jednak wszystkie wytwórnie, które mają jakiekolwiek zdanie, odpowiadają w ciągu trzech tygodni lub nie robią tego w ogóle.
Podobno człowiek uczy się na błędach. Ostatnio usłyszałem, że to nieprawda, ponieważ człowiek wcale nie uczy się na błędach jeżeli ich nie rozumie. Na błędach uczy się bowiem tylko ten człowiek, który je rozumie. Ja swoje błędy zrozumiałem i nadal wiem, że czasem jakieś popełniam, ale nigdy nie zrobię drugiego, takiego samego. Każdy czegoś mnie uczy i potrafię sobie zdać z niego sprawę na tyle, aby kolejnym razem wyjść z podniesioną głową, bo właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Nie można bezmyślnie walić w mur i z każdą kolejną próbą robić tego samo.
Kwestia pierwsza to świadomość tworzonej przez siebie muzyki względem swoich celów.
Nie można być w tym względzie narcyzem, egoistą, ani nie można też być skromną, życiową popierdółką, jeżeli chcemy odnieść jakikolwiek muzyczny sukces. Ludzie tworzący muzykę dzielą się na dwie grupy: tych, którzy robią to sami dla siebie i nie chcą się promować (takie zwyczajne hobby) oraz na tych, którzy chcą wydawać, mieć własnych fanów i tak dalej, i tak dalej. Pierwsza grupa nas kompletnie nie interesuje, biorąc pod uwagę temat naszych rozważań. Tak więc od razu przechodzimy do tej drugiej grupy.
Zaczęliśmy sobie tworzyć muzykę. Zanim dojdziemy do czegoś sensownego zajmie nam to kilka ładnych lat. Jedna zasada jest jednak niezmienna. Nadchodzi w końcu okres (o ile nie jest tak od początku), że większość swoich produkcji uważamy za bardzo, bardzo dobre (choć są i ludzie, którzy posiadają wystarczająco wysoką samokrytykę, aby tak nie myśleć, ale większość jednak uważa swe produkcje za bóstwa). Czy mamy więc rację? Ma na to wpływ tylko jeden czynnik a są nimi nasi znajomi producenci. Słuchacze nie mają tak naprawdę w tym momencie żadnego znaczenia, bo dzięki pochwałom od taki ludzi możemy odnieść sukces, który będzie jednak ślepy, bo dzięki takim postępkom zaczniemy w pewnym momencie pomijać pomocne rady innych producentów uważając, że jesteśmy o wiele ponad nimi. Bullshit.
Najważniejsi są nasi znajomi producenci, którym naprawdę ufamy. Tworzymy kawałek, dostajemy masę krytyki od takiej osoby. To jest właśnie konkretny powód dlaczego mamy pracować dalej lub też poprzestać swoją produkcję w niektórych przypadkach (w sumie to jest bardzo wiele takich przypadków, ale kto już wsiąknie w tworzenie ten szybko lub w ogóle już z tego nie wyjdzie). Jeżeli kilku takich znajomych producentów mówi nam, że zrobiliśmy utwór kupę, to poważnie powinnyśmy zastanowić się nad swoją przyszłością związaną z produkcją. Oczywiście nie mówię tu o początkach, bo początki bywają bardzo trudne dla większości z nas, ale jeżeli po kilku latach siedzenia w DAWie nie potrafimy zrobić czegoś co brzmi co najmniej sensownie, to naprawdę trzeba zacząć myśleć nad tym, czy nie pomyliliśmy swojego powołania ("sensownie" tzn. dobra kompozycja lub miks, jedno z dwojga musi istnieć, aby myśleć o jakimkolwiek przyszłym sukcesie). Jeżeli robimy dobrą kompozycję to należy wałkować swój mixdown tak długo, jak będzie potrzeba. Jeżeli natomiast mamy dobry miks a kompozycja nam kompletnie nie idzie, to nie pozostaje nic innego jak porzucić ścieżkę solową na rzecz kolaboracji, w których to będziemy odwalać głównie kwestię miksu lub doszlifować go tak, aby wrócić na samotną ścieżkę i np. profesjonalnie zajmować się brzmieniem utworów oraz samym masteringiem.
Wróćmy jednak do bezpośredniej oceny utworu przez naszych znajomych producentów i możliwości szukania przyszłości w naszych umiejętnościach tworzenia muzyki. Załóżmy, że nasze produkcje im się podobają i że generalnie nie mają do nich zastrzeżeń. To już bardzo dobrze, bo w sumie najważniejszą sprawą teraz byłoby wyróżnienie czymś naszych utworów, aby nie stać się kolejnym przeciętnym producentem. O samym braniu sukcesu na poważnie powinniśmy zacząć myśleć wtedy, gdy pośród znajomych producentów będziemy mieli chociaż kilka osób, które pośrednio staną się naszymi słuchaczami. Doliczając do tego tych zwykłych słuchaczy możemy powiedzieć, że jesteśmy na dobrej drodze.
Gdy już będziemy wiedzieli, że nasza technika jest w porządku a i kompozycja jest niczego sobie możemy przystąpić do drugiego etapu jakim jest wysyłanie naszego utworu do wytwórni.
Demo - wersja demonstracyjna. Rozumie się to jako coś, co tylko w części przedstawia dowolny produkt, w tym wypadku nasz utwór, czyli zalążek naszych umiejętności. Obecnie panuje jednak zasada wysyłania całego, ukończonego utworu do wytwórni lub też kilku jednocześnie (w zależności od wymagań). Istnieją dwie drogi kontaktu z upragnionym przez nas labelem i jest to e-mail oraz zwykła poczta. Kiedyś, jeszcze kilka/kilkanaście lat temu główną i w sumie jedyną możliwością było dostarczenie naszego dema do wytwórni za pomocą właśnie tej zwykłej poczty (lub też robiąc to osobiście), nagrywając nasz utwór kolejno na kasety (lata 80, 90) aż w końcu na CD (90, 2000+). Nadal można tak robić lecz wcale nie gwarantuje to lepszego efektu niż wysłanie maila.
Tak więc mamy zamiar wysłać wiadomość e-mail do wytwórni. Należy więc najpierw znaleźć taką, która będzie nas interesować. Pierwsza ważna tutaj kwestia to gatunek. Kompletnie nie ma sensu wysyłać dem do wytwórni specjalizujących się w innym gatunku niż przez nas tworzony, bo jedyna odpowiedź na jaką możemy liczyć to, że "nie jest to ich styl". Znajdujemy więc odpowiednią wytwórnię a następnie sprawdzamy, czy takowa posiada adres e-mail do otrzymywania dem. Jeżeli nie posiada to absolutnie nie wysyłamy naszego dema na inny znaleziony kontakt z wytwórnią. Owszem, może zdarzyć się, że dostaniemy odpowiedź, ale generalnie jeżeli label nie ma e-maila do dem, to dem nie wysyłamy i już pomijam to, że prawdopodobnie zostanie się olanym, ale takim zachowaniem uprzykrzamy życie tamtejszym pracownikom zaśmiecając ich skrzynkę. Zazwyczaj wytwórnie podają adres e-mail do dem na swoim fanpage'u na Faceboku lub na stronie internetowej w specjalnej zakładce dem lub kontaktu. Ewentualnie wytwórnia może prosić o wysyłanie dem na dropbox w serwisie SoundCloud lub upload utworu w bezpośrednio wskazanym do tego miejscu. Tak czy siak, przeważnie nikt nie chce, abyśmy dodawali załącznik do wysyłanego maila.
Ok, załóżmy więc, że znaleźliśmy kilka interesujących nas wytwórni i mamy do nich adres poczty elektronicznej. Zabieramy się więc za tworzenie maila. Do każdej wytwórni robimy osobną wiadomość. Nigdy nie wysyłamy jednocześnie kopii do kilku wytwórni, czy nawet ukrytych kopii. Każdej wytwórni należy się osobny mail choć oczywiście nie trzeba robić za każdym razem treści wiadomości od nowa. Naprawdę kiepsko to wygląda, gdy label otrzymuje e-mail, a w odbiorcach widnieje kilka innych wytwórni (w ukrytej kopii zawsze widnieje główny adresat, więc ona również jest strzałem w stopę).
Treść. Sam wstawiony link do utworu na SoundCloud to kiepski pomysł. Kiepskim pomysłem jest też napisanie "Hello" i wstawienie linku. Treść to treść, musi jakaś być żeby wiadomość po prostu wyglądała na poważną. Powinniśmy zawrzeć w niej kilka słów o nas, po czym dopiero podać link lub linki do utworów, które chcemy aby odsłuchali. Nie wysyłamy utworów, które były ściągane. Utwory wysyłane w takiej wiadomości nie mogą mieć możliwości downloadu, ponieważ labele w zdecydowanej większości nie chcą i nie będą wydawać takich utworów poza nielicznymi wyjątkami. Pamiętajmy też, aby słać produkcje, co do których jesteśmy naprawdę przekonani. Co do tematu, to po prostu nie piszmy głupot. Standardowe "Demo submission" + dodanie naszej ksywki w zupełności wystarczy. Nie robimy błędów w pisowni. Jeżeli piszemy po angielsku a nie jesteśmy czegoś pewni to sprawdźmy to 5 razy, bądź zapytajmy znajomego. Wysyłamy w końcu demo, bo chyba chcemy coś wydać a nie, aby czytający miał ubaw po pachy?
To wszystko. W sumie i tak największe znaczenie ma jakość tego co wysyłamy. Nie treść ani forma wysyłanej wiadomości, tylko jakość naszej muzyki. Każda wytwórnia ma po za tym swoje zasady nadsyłania dem, z którymi zawsze warto się zapoznać zamiast wysyłać spam licząc na jakieś cuda. Nie zmienia to jednak faktu, że wypadałoby robić to wszystko z głową i mam nadzieję, że choć kilka osób po przeczytaniu tego zastanowi się minimum kilka razy przed wysłaniem swojego zgłoszenia do jakiejkolwiek wytwórni.
A no i co do odpowiedzi: przeważnie czeka się do kilku tygodni, choć może się też zdarzyć, że otrzymamy ją o wiele później, jednak wszystkie wytwórnie, które mają jakiekolwiek zdanie, odpowiadają w ciągu trzech tygodni lub nie robią tego w ogóle.
Podobno człowiek uczy się na błędach. Ostatnio usłyszałem, że to nieprawda, ponieważ człowiek wcale nie uczy się na błędach jeżeli ich nie rozumie. Na błędach uczy się bowiem tylko ten człowiek, który je rozumie. Ja swoje błędy zrozumiałem i nadal wiem, że czasem jakieś popełniam, ale nigdy nie zrobię drugiego, takiego samego. Każdy czegoś mnie uczy i potrafię sobie zdać z niego sprawę na tyle, aby kolejnym razem wyjść z podniesioną głową, bo właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Nie można bezmyślnie walić w mur i z każdą kolejną próbą robić tego samo.