Pozwolę sobie wtrącić swoje 0.02 zł, jeśli chodzi o muzę ogrywaną w klubach.
Winę za to ponoszą trzy grupy (w sumie cały muzyczny "łańcuch pokarmowy")- grajkowie, uczestnicy imprez i media.
Dlaczego?
Na zasadzie błędnego koła.
Grajek zagra jakiś szajs, bo mu się spodobał, podchwycą to ludzie że elo jou zajebiste piękniste, kolejni grajkowie zaczynają ten schemat powielać, coraz więcej ludzi to łyka, potem to przechodzi do mediów, a cały schemat się powtarza i powtarza od nowa.
Taki schemat zadziałał w tematyce psychedelic trance (ta muza jest mi najbliższa), co prawda bez mediów, gdyż ta muza aż takiej rangi światowej to nie posiada :P . Mniejsza, kwestia też jest taka, że obserwatorzy branży (czyt. właściciele wytwórni) wyłapują to, co na ludzi działa i ustawiają już prasę pod trzaskanie kolejnych tracków z serii "hity z satelity".
Grajkowie wychowują publikę, a publika "wychowuje" grajków. Pokręcone, nieprawdaż?
Pomijam już fakt rąbania tracków od sztancy na samplach z Venegence'a czy presetach z Nexusa, gdyż to jest galopująca żenada od muzyki począwszy, ALE powiedzmy sobie szczerze:
Przeciętny uczestnik imprezy MA GŁĘBOKO W DUPIE, czy dźwięk został skręcony na VST za frajer, piraconym oprogramowaniu czy na syntezatorze za 10k $$$. Jego interesuje przede wszystkim bicior i dostępność używek na miejscówie imprezy
Niezmiernie tylko smuci mnie fakt, że obecna głębia muzy w większości jest na poziomie kałuży, a o naprawdę świetnych parkietowych wymiataczach systematycznie się zapomina. Dlaczego?
Bo ludkom się nie chce kopać po youtube, discogsach, po co? Polecane na YT i heja.
Moja osobista obserwacja- techno i trance są gatunkami na dobrą sprawę straconymi, bo od jakiegoś 2005-2006 roku treściowo idą równią pochyłą w dół. Autorytety pokroju Cristiana Vogela, Dave'a Tarridy, Van Dyke'a, Buurena, Tiesto, Infected Mushroom (i ichprzejście na dubstep, for christ's sake...) czy Raja Ramy upadają.
O house to nawet nie będę się wypowiadał, bo to by były same przekleństwa.
Quo Vadis...?
Winę za to ponoszą trzy grupy (w sumie cały muzyczny "łańcuch pokarmowy")- grajkowie, uczestnicy imprez i media.
Dlaczego?
Na zasadzie błędnego koła.
Grajek zagra jakiś szajs, bo mu się spodobał, podchwycą to ludzie że elo jou zajebiste piękniste, kolejni grajkowie zaczynają ten schemat powielać, coraz więcej ludzi to łyka, potem to przechodzi do mediów, a cały schemat się powtarza i powtarza od nowa.
Taki schemat zadziałał w tematyce psychedelic trance (ta muza jest mi najbliższa), co prawda bez mediów, gdyż ta muza aż takiej rangi światowej to nie posiada :P . Mniejsza, kwestia też jest taka, że obserwatorzy branży (czyt. właściciele wytwórni) wyłapują to, co na ludzi działa i ustawiają już prasę pod trzaskanie kolejnych tracków z serii "hity z satelity".
Grajkowie wychowują publikę, a publika "wychowuje" grajków. Pokręcone, nieprawdaż?
Pomijam już fakt rąbania tracków od sztancy na samplach z Venegence'a czy presetach z Nexusa, gdyż to jest galopująca żenada od muzyki począwszy, ALE powiedzmy sobie szczerze:
Przeciętny uczestnik imprezy MA GŁĘBOKO W DUPIE, czy dźwięk został skręcony na VST za frajer, piraconym oprogramowaniu czy na syntezatorze za 10k $$$. Jego interesuje przede wszystkim bicior i dostępność używek na miejscówie imprezy
Niezmiernie tylko smuci mnie fakt, że obecna głębia muzy w większości jest na poziomie kałuży, a o naprawdę świetnych parkietowych wymiataczach systematycznie się zapomina. Dlaczego?
Bo ludkom się nie chce kopać po youtube, discogsach, po co? Polecane na YT i heja.
Moja osobista obserwacja- techno i trance są gatunkami na dobrą sprawę straconymi, bo od jakiegoś 2005-2006 roku treściowo idą równią pochyłą w dół. Autorytety pokroju Cristiana Vogela, Dave'a Tarridy, Van Dyke'a, Buurena, Tiesto, Infected Mushroom (i ichprzejście na dubstep, for christ's sake...) czy Raja Ramy upadają.
O house to nawet nie będę się wypowiadał, bo to by były same przekleństwa.
Quo Vadis...?