Każdy z nas wie jak ważny dla muzyków jest zmysł słuchu i jak bardzo dotkliwe może być jego uszkodzenia dla kogoś kto praktycznie całe swoje życie poświęca muzyce. Inną z dolegliwości dotyczących słuchu niekoniecznie związaną z pogorszeniem słuchu mogą być szumy uszne - ang. tinnitus - czyli słyszenie dźwięków takich jak gwizdanie, piszczenie, szmer, dzwonienie itp., gdy nie ma zewnętrznego źródła takich dźwięków - osoba słyszy je tylko w swoich uszach. Do głównych przyczyn zalicza się nadmierna ekspozycja na dźwięk o dużym natężeniu lub chwilowy dźwięk o bardzo dużym natężeniu np. wybuch petardy lub strzał z broni.
Czasami owe piszczenie lub gwizdanie pojawia się np. po głośnych koncertach i znika po 1 lub 2 dniach. W niektórych przypadkach ustaje po kilku miesiącach, latach, a czasami nie znika aż do śmierci. 24/7 non-stop piszczenie którego nie da się zatrzymać, wyciszyć, wyłączyć. Aktualnie nie ma znanej 100% metody leczenia tej dolegliwości. Jedyne co pozostaje to nauczyć się z tym żyć. Różnego rodzaju terapie lub zdrowa dieta mogą w pewnym stopniu zredukować piszczenie, ale żadna nie gwarantuje, że kiedykolwiek usłyszy się stuprocentową ciszę.
Muzycy będący ciągle w trasach koncertowych lub dj-e grający nieraz całą noc w głośnym klubie są wyjątkowo narażeni na szumy uszne. W świecie sław jest kilka znanych przypadków ludzi, którzy na to cierpią m.in. Chris Martin - wokalista Coldplay, Bono - U2, Moby, Will.I.Am., Laidback Luke.
Aktualnie mam 23 lata. Kilka lat wstecz chodziłem na imprezy, w szczytowym momencie co 1-2 tygodnie, ale nigdy nie miałem żadnych problemów ze słuchem, nie pamiętam nawet czy pojawiało się kiedyś piszczenie po imprezie. Przez imprezy sam zainteresowałem się tworzeniem muzyki -początek określiłbym jako styczeń 2016. W maju tego samego roku zainwestowałem w słuchawki nauszne na których tworzyłem bez przerwy. Do tego karta dźwiękowa i sterowniki asio4all - podczas pracy w DAWie tylko pokrętło na karcie steruje głośnością, w moim przypadku doszło kilka razy do sytuacji gdy przerywałem pracę w DAWie, słuchałem czegoś np. na youtubie - głośność windows wtedy np. na 10-20% - co oznacznia podkręcenie pokrętła na karcie, po czasie wracałem do DAWA, wciskam spację żeby posłuchać na czym stanąłem i w tym momencie usłyszałem wyjątkowo głośno kawałek swojej twórczości, mijał dosłownie ułamek sekundy kiedy zdążyłem ponownie wcisnąć spację żeby to zatrzymać. Zdarzyło się tak może ok 5 razy, już się nauczyłem to kontrolować. Nie wiem ostatecznie czy to na mnie wpłynęło, czy za głośne słuchanie podczas produkcji, ale po obudzeniu się któregoś dnia po intensywnej sesji pierwszy raz usłyszałem jak nagle pojawił się w jednym uchu pisk, który z każdą sekundą cichł, aż po ok. 30 sekundach nie było już nic słychać. Było to pierwsze takie niepokojące wydarzenie. Od tamtej pory zdarzyło się tak jeszcze kilka razy, zazwyczaj rano, czasami w ciągu dnia, a każde takie wydarzenie niepokoiło mnie coraz bardziej. W międzyczasie zacząłem produkcję na monitorach, próbowałem bardziej pilnować głośności, a na już sporadyczne imprezy chodziłem z zatyczkami.
Około tygodnia temu obudził mnie nagły pisk w uchu, jednak tym razem nie ucichł całkowicie po 30 sekundach, a pozostał obecny cały czas. W ciągu dnia wcale mi nie przeszkadza, jest na tyle cichy, że słyszę go dopiero w cichych warunkach - jak próbuję zasnąć oraz po obudzeniu.
Wpłynęło to na mnie na tyle, że od tygodnia ani na chwilę nie odpaliłem DAWa, prawie nic nie słucham, a codziennie po obudzeniu mam kryzys czy to kiedyś przestanie czy się pogorszy, czemu jeszcze nie wiedzą jak to wyleczyć itp. Tygodniowy post od muzyki nawet nie pomógł, bo dzisiaj rano znów głośniej mi zapiszczało, po czym wróciło do swojego stałego poziomu głośności jaki się utrzymuje od tygodnia. Czekam już na wizytę u laryngologa.
W tym miejscu dużo mam wątpliwości co do produkcji muzyki. Może nie zajmuję się tym długo, bo tylko półtorej roku, ale regularnie poświęcałem temu dużo czasu, aż niedawno zaczęły pojawiać się z tego dochody i jak dla mnie nie są to grosze. Aktualnie nie przeszkadza mi to tak bardzo, może za często o tym myślę. Najbardziej się boję, że sytuacja może się pogorszyć, a piszczenie będzie jeszcze głośniejsze, choć z drugiej strony mam nadzieję, że jeszcze uda mi się usłyszeć absolutną ciszę.
Może ktoś z obecnych na forum ma podobne doświadczenia z tematem, czy warto produkować dalej czy lepiej sobie odpuścić żeby nie pogorszyć sytuacji?
Kto nie miał nigdy z tym problemów niech potraktuje ten post jako przypomnienie o odsłuchu na odpowiednim poziomie i ochrony słuchu - zatyczki w klubach i na koncertach, zanim będzie za późno.
Czasami owe piszczenie lub gwizdanie pojawia się np. po głośnych koncertach i znika po 1 lub 2 dniach. W niektórych przypadkach ustaje po kilku miesiącach, latach, a czasami nie znika aż do śmierci. 24/7 non-stop piszczenie którego nie da się zatrzymać, wyciszyć, wyłączyć. Aktualnie nie ma znanej 100% metody leczenia tej dolegliwości. Jedyne co pozostaje to nauczyć się z tym żyć. Różnego rodzaju terapie lub zdrowa dieta mogą w pewnym stopniu zredukować piszczenie, ale żadna nie gwarantuje, że kiedykolwiek usłyszy się stuprocentową ciszę.
Muzycy będący ciągle w trasach koncertowych lub dj-e grający nieraz całą noc w głośnym klubie są wyjątkowo narażeni na szumy uszne. W świecie sław jest kilka znanych przypadków ludzi, którzy na to cierpią m.in. Chris Martin - wokalista Coldplay, Bono - U2, Moby, Will.I.Am., Laidback Luke.
Aktualnie mam 23 lata. Kilka lat wstecz chodziłem na imprezy, w szczytowym momencie co 1-2 tygodnie, ale nigdy nie miałem żadnych problemów ze słuchem, nie pamiętam nawet czy pojawiało się kiedyś piszczenie po imprezie. Przez imprezy sam zainteresowałem się tworzeniem muzyki -początek określiłbym jako styczeń 2016. W maju tego samego roku zainwestowałem w słuchawki nauszne na których tworzyłem bez przerwy. Do tego karta dźwiękowa i sterowniki asio4all - podczas pracy w DAWie tylko pokrętło na karcie steruje głośnością, w moim przypadku doszło kilka razy do sytuacji gdy przerywałem pracę w DAWie, słuchałem czegoś np. na youtubie - głośność windows wtedy np. na 10-20% - co oznacznia podkręcenie pokrętła na karcie, po czasie wracałem do DAWA, wciskam spację żeby posłuchać na czym stanąłem i w tym momencie usłyszałem wyjątkowo głośno kawałek swojej twórczości, mijał dosłownie ułamek sekundy kiedy zdążyłem ponownie wcisnąć spację żeby to zatrzymać. Zdarzyło się tak może ok 5 razy, już się nauczyłem to kontrolować. Nie wiem ostatecznie czy to na mnie wpłynęło, czy za głośne słuchanie podczas produkcji, ale po obudzeniu się któregoś dnia po intensywnej sesji pierwszy raz usłyszałem jak nagle pojawił się w jednym uchu pisk, który z każdą sekundą cichł, aż po ok. 30 sekundach nie było już nic słychać. Było to pierwsze takie niepokojące wydarzenie. Od tamtej pory zdarzyło się tak jeszcze kilka razy, zazwyczaj rano, czasami w ciągu dnia, a każde takie wydarzenie niepokoiło mnie coraz bardziej. W międzyczasie zacząłem produkcję na monitorach, próbowałem bardziej pilnować głośności, a na już sporadyczne imprezy chodziłem z zatyczkami.
Około tygodnia temu obudził mnie nagły pisk w uchu, jednak tym razem nie ucichł całkowicie po 30 sekundach, a pozostał obecny cały czas. W ciągu dnia wcale mi nie przeszkadza, jest na tyle cichy, że słyszę go dopiero w cichych warunkach - jak próbuję zasnąć oraz po obudzeniu.
Wpłynęło to na mnie na tyle, że od tygodnia ani na chwilę nie odpaliłem DAWa, prawie nic nie słucham, a codziennie po obudzeniu mam kryzys czy to kiedyś przestanie czy się pogorszy, czemu jeszcze nie wiedzą jak to wyleczyć itp. Tygodniowy post od muzyki nawet nie pomógł, bo dzisiaj rano znów głośniej mi zapiszczało, po czym wróciło do swojego stałego poziomu głośności jaki się utrzymuje od tygodnia. Czekam już na wizytę u laryngologa.
W tym miejscu dużo mam wątpliwości co do produkcji muzyki. Może nie zajmuję się tym długo, bo tylko półtorej roku, ale regularnie poświęcałem temu dużo czasu, aż niedawno zaczęły pojawiać się z tego dochody i jak dla mnie nie są to grosze. Aktualnie nie przeszkadza mi to tak bardzo, może za często o tym myślę. Najbardziej się boję, że sytuacja może się pogorszyć, a piszczenie będzie jeszcze głośniejsze, choć z drugiej strony mam nadzieję, że jeszcze uda mi się usłyszeć absolutną ciszę.
Może ktoś z obecnych na forum ma podobne doświadczenia z tematem, czy warto produkować dalej czy lepiej sobie odpuścić żeby nie pogorszyć sytuacji?
Kto nie miał nigdy z tym problemów niech potraktuje ten post jako przypomnienie o odsłuchu na odpowiednim poziomie i ochrony słuchu - zatyczki w klubach i na koncertach, zanim będzie za późno.