Wszystko jest spoko, jakoś panujesz nad chaosem, miks nawet daje radę (chociaż najlepiej nie jest), ale cholera, gdzie jest werbel? Słychać go, ale jest absolutnie za cicho, nie ma żadnej mocy, i przez to siada też moc całego utworu.
Sprytnie uchwycony, "niczego sobie" klimat; początkowy stoicyzm, "przepleciony" świetnym, krótkim wokalem plus dyskretna progresja ku mroczności, ciemniejszym syntetycznie nutkom... Jeśli chodzi Tobie o Clint'a E. i (0,44) Remington Magnum godnym byłoby w jakiejś mierze jeszcze nawiązać do tego wątku, np. błyskotliwie wzbogacić tło. Trzon jest; więcej wyrazistości (Beat); więcej "skrzywień" (aranż); więcej "przeszkadzajek" (Fx'y/Glitch'e) i będzie okeeey... ^D