Plague Ft. Michael Mayo - Live Without Ya |
Fajny kawałeczek, buja i fajne brzmienia, dobrane ze smakiem jak zawsze, ale... troszkę za wysoko przycięty bas sobie hula i przez to gryzie się z wokalem i lekko mnie rozprasza, zwłaszcza gdy da się głośniej, ale to szczegół jednak musiałem się nim podzielić.
Mam pytanko korzystasz z jednego docelowego źródła przy pozyskiwaniu voxów?
Tuż po 2 minucie wchodzi takie przemiłe uchu arpeggio, które uzupełniają pady w arcy-świetnym pochodzie. Aż żal mi kiszkę ściska, że nie pociągnąłeś tak do końca, bo mam wrażenie, że pasowałby do wokalu. Ten fragment jest niesamowicie klimatyczny. Zresztą; samej kompozycji nic właściwie zarzucić nie można. Na moich głośniczkach brzmi mięsiście i czysto. Jak zwykle - dobrze dobrane barwy, niezły wokal i bardzo dobra realizacja. Przepis na przebój właściwie gotowy
Przyjemnie się słucha!
Udana produkcja, wszystko spójne, jak już ktoś wcześniej zauważył takie "radiowe". Po przesłuchaniu w zasadzie nie mam do czego się przyczepić, poza intro. Przeczytałem wpierw komentarze, które sugerują, że to dobry utwór, kliknąłem play, usłyszałem intro i miałem takie: "co do chu...". Początek jest dość istotny a w tym przypadku jest poprostu nudny. Pierwsze sekundy do kitu, później - piko belo. Pozdrawiam i powodzonka
Mocade wokal potraktowany limiterem.
Oto mój profil na looperman.com https://www.looperman.com/users/tracks/665830 Dziękuję wszystkim za komentarze, jestem mile zaskoczony ilością i pozytywnymi słowami |
|