Muzyka to język uniwersalny, który zrozumie każdy człowiek na ziemi. Powinien nieść przyjemność w odbiorze, ekspresję, pomoc i przekaz. W idealnym świecie wierzyłbym w to bez reszty ale...
Muzyka - czy robi na nas dziś takie wrażenie jak kiedyś ? Czy wywiera na nas jakiekolwiek wrażenie ? Dziś to produkt i do tej roli została ta piękna dziedzina sztuki sprowadzona. Pasja tworzenia zanikła, gdyż dziś prawie już nikomu nie zależy na dobrze wykreowanej przyszłości w której przetrwa się długie lata, na długofalowym sukcesie pojmowanym w perspektywie uznania za ciężką pracę. Dziś w przytłaczającej większości przypadków dla początkującego DJ'a czy jakiegoś muzyka Popowego lub ROCK’owego liczy się tu i teraz, szybki "sukces" w wypaczony sposób pojmowana sława (a raczej tani rozgłos) i kasa jak się uda to jak najwięcej. Kiedyś w latach 70 czy 80 i późnych nawet 90 muzyka była sztuką pełną inspiracji, pasji, ekspresji, uczuć i namysłu. Była natchnieniem, była taka, że można było ją przeżyć i wracać do niej aż do dziś po tylu latach wciąż z niezmiennymi emocjami jak przed laty. Postrzeganie dzisiaj, w ogóle w czasach obecnych muzyki uległo swojego rodzaju spłaszczeniu do poziomu kałuży na chodniku. Gdy czytam o pragnieniach i celach różnych ludzi zajmujących się graniem koncertów i tworzeniem muzyki, którzy na pierwszym miejscu powinni stawiać rozrywkę i pasję, chęć dzielenia się z innym tym co posiadają najlepsze czyli swoim talentem, to bierze mnie przerażenie. Bo nie widzę zbyt często wstawek na temat pasji, radości z twórczości, jedynie szybkie pieniążki, tani rozgłos, szybki i krótki co za tym idzie sukces jeśli można to tak w ogóle nazwać. Czyli prawie każdy chce najwięcej wydrzeć mówiąc kolokwialnie, najwięcej zarabiać, najwięcej płyt sprzedawać, być numerem jeden na liście DJ'ów. To wszystko na co nas stać ? Teraz skupmy się na promocji i wybiciu, na TOP listach. Czyli jak to z tym naprawdę jest. Przytoczę, już nie pierwszy raz, słowa znanego DJ'a. ATB mówił, że rankingi nie są do końca odzwierciedleniem rzeczywistości i nigdy nie traktował tego poważnie i jako wymiernej skali tego kto jakim jest artystą. Jedni lubią tego, inni ludzie tamtego DJ'a jeszcze inni w ogóle kogoś innego i te miejsca to jest tylko tak naprawdę liczba fanów (kto ma więcej) nierzadko uzależniona od tego kto aktualnie jest na TOPIE ...ale czy miejsce w rankingach jest adekwatne do poziomu artysty?
Muzyka - czy robi na nas dziś takie wrażenie jak kiedyś ? Czy wywiera na nas jakiekolwiek wrażenie ? Dziś to produkt i do tej roli została ta piękna dziedzina sztuki sprowadzona. Pasja tworzenia zanikła, gdyż dziś prawie już nikomu nie zależy na dobrze wykreowanej przyszłości w której przetrwa się długie lata, na długofalowym sukcesie pojmowanym w perspektywie uznania za ciężką pracę. Dziś w przytłaczającej większości przypadków dla początkującego DJ'a czy jakiegoś muzyka Popowego lub ROCK’owego liczy się tu i teraz, szybki "sukces" w wypaczony sposób pojmowana sława (a raczej tani rozgłos) i kasa jak się uda to jak najwięcej. Kiedyś w latach 70 czy 80 i późnych nawet 90 muzyka była sztuką pełną inspiracji, pasji, ekspresji, uczuć i namysłu. Była natchnieniem, była taka, że można było ją przeżyć i wracać do niej aż do dziś po tylu latach wciąż z niezmiennymi emocjami jak przed laty. Postrzeganie dzisiaj, w ogóle w czasach obecnych muzyki uległo swojego rodzaju spłaszczeniu do poziomu kałuży na chodniku. Gdy czytam o pragnieniach i celach różnych ludzi zajmujących się graniem koncertów i tworzeniem muzyki, którzy na pierwszym miejscu powinni stawiać rozrywkę i pasję, chęć dzielenia się z innym tym co posiadają najlepsze czyli swoim talentem, to bierze mnie przerażenie. Bo nie widzę zbyt często wstawek na temat pasji, radości z twórczości, jedynie szybkie pieniążki, tani rozgłos, szybki i krótki co za tym idzie sukces jeśli można to tak w ogóle nazwać. Czyli prawie każdy chce najwięcej wydrzeć mówiąc kolokwialnie, najwięcej zarabiać, najwięcej płyt sprzedawać, być numerem jeden na liście DJ'ów. To wszystko na co nas stać ? Teraz skupmy się na promocji i wybiciu, na TOP listach. Czyli jak to z tym naprawdę jest. Przytoczę, już nie pierwszy raz, słowa znanego DJ'a. ATB mówił, że rankingi nie są do końca odzwierciedleniem rzeczywistości i nigdy nie traktował tego poważnie i jako wymiernej skali tego kto jakim jest artystą. Jedni lubią tego, inni ludzie tamtego DJ'a jeszcze inni w ogóle kogoś innego i te miejsca to jest tylko tak naprawdę liczba fanów (kto ma więcej) nierzadko uzależniona od tego kto aktualnie jest na TOPIE ...ale czy miejsce w rankingach jest adekwatne do poziomu artysty?
Cytat:Pierwsze pytanie związane jest z twoim jedenastym i czwartym miejscem w dwóch światowych rankingach DJ-ów. Co myślisz o tego typu zestawieniach? Czy muzycy powinni być w jakikolwiek sposób osądzani i oceniani? Czy ma to jakikolwiek sens?
André Tanneberger:
Nie wiem, czy ma to jakiś sens. W ostatecznym rozrachunku takie rankingi będą istnieć zawsze i będą odzwierciedlać to, kto jest najpopularniejszym DJ-em albo który artysta ma największą siłę mobilizowania internautów do oddawania na niego głosów. Oczywiście wysokie miejsce na takiej liście to wyznacznik sukcesu, ale nie wydaje mi się, żeby było jednocześnie wyznacznikiem bycia najlepszym.
Każdy artysta ma swoich własnych fanów, a każdy fan ma swojego ulubionego DJ-a czy też muzyka. Nawet więc gdybym był numerem jeden na takiej liście, nie powiedziałbym o sobie, że jestem najlepszym DJ-em na tej planecie. To byłaby ewidentna nieprawda. Fakt, że ktoś jest na szczycie takiego rankingu, dowodzi tego, że ta osoba jest dobrze znana i że stoi za nią wielka machina promocyjna.
Cieszą mnie oczywiście wysokie miejsca w takich zestawieniach. Nie sądzę jednak, żeby taki ranking był miarodajny, jeśli chodzi o jakość muzyki danego DJ-a. Znam wielu chłopaków, których na takich listach w ogóle nie ma, a są naprawdę dobrymi DJ-ami. Spotykam wielu samodzielnych DJ-ów, którzy występują przed moimi setami, i wiem, że jest wielu naprawdę utalentowanych chłopaków, którzy wykonują świetną robotę, czy to pod kątem muzyki, czy techniki. Nie ma ich w tych rankingach, ale są dobrymi DJ-ami. Obecność w takim rankingu nie jest więc kwestią tego, czy jest się dobrym, ale popularności wśród słuchaczy. A zatem - takie zestawienia istnieją i musimy to zaakceptować.
No i jak się tu nie zgodzić ?
Z pewnością dążenie do sukcesu po trupach i upajanie się nim, gdy będzie już ten cel osiągnięty, jest niedojrzałe. Istotą sprawy jest na ten sukces ciężko zapracować i spożytkować tę szansę w jak najlepszy sposób. Bo jeśli muzyka nie niesie ze sobą żadnego przekazu, a sam artysta nie reprezentuje żadnych poglądów i wartości w swojej twórczości to taka muzyka staje się pustymi, pozbawionymi emocji dźwiękami. Jak tę szanse wykorzystać pokazują już zasłużeni artyści. Mówię tutaj o koncertach charytatywnych które nierzadko organizują. Działają na rzecz organizacji ochrony praw człowieka i przyrody, angażują się społecznie zamiast się wywyższać i promować dalej. Często po cichu pomagają, co zasługuje na jeszcze większe uznanie. Wiadomym jest, że im większym uznaniem dana osoba się cieszy, tym większą siłę przebicia mają jej słowa.
Czym jest sukces zatem? Cóż sukces definicji chyba nie ma, gdyż może on być wielowymiarowy. Pokazać że jest się kimś z charakterem i utrzymać się przez 30, a nawet 40 lat na rynku muzycznym jest z pewnością wyczynem niezwykłym. Jednak równie niezwykłym jest dokonać tego w krótkim czasie tak, by pozostawić po sobie niezatarty ślad. Z kolei piękną postawą jest niesienie pomocy przy maksymalnym wykorzystaniu swojej pozycji ku celom dobroczynnym. Ktoś inny sukces będzie mierzył zawartością konta oraz ilością topowych miejsc w rankingach, ale nie uważam aby robił tak artysta, który jest obdarzony wrażliwością i pasją.
Myślę, że te rozbieżności powodują: większa możliwość wybicia niż w latach poprzednich - choćby z racji dostępności sprzętu, chęć zaistnienia, różnego rodzaju oczekiwania i nadzieje, które przepełniają wielu młodych ludzi w tych trudnych czasach. Każdy chciałby być profesjonalistą, a to także nie jest miarodajnym wyznacznikiem poziomu artysty. Często zdarza się, tak, że choć amator nigdy nie będzie podążał ścieżkami, które dostępne są dla profesjonalistów, to jednak ma bardziej świeże, oryginalne i nietypowe pomysły, na które profesjonaliści już nie mają odwagi albo z powodu rutyny i wypalenia zawodowego takich pomysłów już nie mają. Dziś jednak nie jest możliwym, a raczej jest mało prawdopodobnym stać się jakimś objawieniem, takim jak Jean Michel Jarre był w swoich czasach. Dziś każdy może grać i w zależności od tego ile w to zainwestuje będzie mniej lub bardziej profesjonalnym producentem muzycznym. Oczywiście musi posiadać jakieś zdolności ku temu. W tym chaosie jednak ze świecą szukać prawdziwych pereł, gdyż nie mają przebicia poprzez komercyjny świat, a są to często ludzie wrażliwi, będący z dala od zgiełku muzycznego przemysłu.
W latach ubiegłych panowała tendencja poszukiwań, eksperymentów, muzycy cały czas mieli do zaproponowania coś odmiennego, ciągle pojawiały się nowe zespoły, choć nie wszystkie przetrwały próbę czasu. Uzyskiwano wciąż nowe i oryginalne brzmienia, pojawiały się ponadczasowe jak się później okazywało nagrania, nowe głosy rozbrzmiewały w muzycznym świecie, a słuchacze w tamtych czasach byli świadkami muzycznej ekspansji. Muzyka była jakby nieosiągalnym rajem do którego wszyscy artyści chcieli trafić poszukując złotego środka na dotarcie do celu. To obudziło ducha rywalizacji, konkurencji, co tylko zaogniło ten wyścig odkryć, a zatem i znacznie podniosło poziom kolejnych albumów. Dziś panuje już jednak „przejedzenie”, istnieje tak wiele gatunków i podgatunków muzycznych że nie jesteśmy ich wszystkich w stanie wymienić. I tak jak lata wstecz to niedosyt i szaleństwo poszukiwań i odkryć, tak dziś stagnacja ogarnęła cały świat muzyczny, a dodam tylko, że oprócz komercji ona jest chyba naszym największym wrogiem i cichym, powolnym, lecz skutecznym zabójcą chęci dążenia do ideału, zdrowo pojmowanego ideału.
Czym jest sukces zatem? Cóż sukces definicji chyba nie ma, gdyż może on być wielowymiarowy. Pokazać że jest się kimś z charakterem i utrzymać się przez 30, a nawet 40 lat na rynku muzycznym jest z pewnością wyczynem niezwykłym. Jednak równie niezwykłym jest dokonać tego w krótkim czasie tak, by pozostawić po sobie niezatarty ślad. Z kolei piękną postawą jest niesienie pomocy przy maksymalnym wykorzystaniu swojej pozycji ku celom dobroczynnym. Ktoś inny sukces będzie mierzył zawartością konta oraz ilością topowych miejsc w rankingach, ale nie uważam aby robił tak artysta, który jest obdarzony wrażliwością i pasją.
Myślę, że te rozbieżności powodują: większa możliwość wybicia niż w latach poprzednich - choćby z racji dostępności sprzętu, chęć zaistnienia, różnego rodzaju oczekiwania i nadzieje, które przepełniają wielu młodych ludzi w tych trudnych czasach. Każdy chciałby być profesjonalistą, a to także nie jest miarodajnym wyznacznikiem poziomu artysty. Często zdarza się, tak, że choć amator nigdy nie będzie podążał ścieżkami, które dostępne są dla profesjonalistów, to jednak ma bardziej świeże, oryginalne i nietypowe pomysły, na które profesjonaliści już nie mają odwagi albo z powodu rutyny i wypalenia zawodowego takich pomysłów już nie mają. Dziś jednak nie jest możliwym, a raczej jest mało prawdopodobnym stać się jakimś objawieniem, takim jak Jean Michel Jarre był w swoich czasach. Dziś każdy może grać i w zależności od tego ile w to zainwestuje będzie mniej lub bardziej profesjonalnym producentem muzycznym. Oczywiście musi posiadać jakieś zdolności ku temu. W tym chaosie jednak ze świecą szukać prawdziwych pereł, gdyż nie mają przebicia poprzez komercyjny świat, a są to często ludzie wrażliwi, będący z dala od zgiełku muzycznego przemysłu.
W latach ubiegłych panowała tendencja poszukiwań, eksperymentów, muzycy cały czas mieli do zaproponowania coś odmiennego, ciągle pojawiały się nowe zespoły, choć nie wszystkie przetrwały próbę czasu. Uzyskiwano wciąż nowe i oryginalne brzmienia, pojawiały się ponadczasowe jak się później okazywało nagrania, nowe głosy rozbrzmiewały w muzycznym świecie, a słuchacze w tamtych czasach byli świadkami muzycznej ekspansji. Muzyka była jakby nieosiągalnym rajem do którego wszyscy artyści chcieli trafić poszukując złotego środka na dotarcie do celu. To obudziło ducha rywalizacji, konkurencji, co tylko zaogniło ten wyścig odkryć, a zatem i znacznie podniosło poziom kolejnych albumów. Dziś panuje już jednak „przejedzenie”, istnieje tak wiele gatunków i podgatunków muzycznych że nie jesteśmy ich wszystkich w stanie wymienić. I tak jak lata wstecz to niedosyt i szaleństwo poszukiwań i odkryć, tak dziś stagnacja ogarnęła cały świat muzyczny, a dodam tylko, że oprócz komercji ona jest chyba naszym największym wrogiem i cichym, powolnym, lecz skutecznym zabójcą chęci dążenia do ideału, zdrowo pojmowanego ideału.
/FL FAN 2013/