Rola muzyki w filmie
Jaka jest rola muzyki w filmie i jak ona powinna w nim funkcjonować prawidłowo. Pytanie do reżyserów. Mimo wszystko też pozwolę sobie trochę na ten temat opowiedzieć. Ponieważ filmów obejrzałem w życiu naprawdę bardzo wiele to pewne wnioski nasunęły mi się samoistnie. Ogólnie lubię i wybieram filmy bardzo głębokie, opowiadające jakąś historię, bo nie lubię bezmyślnych strzelanek z cyklu „a zabili go i uciekł” pozbawionych sensu i morału, bo to zazwyczaj są filmy z kiepską muzyką, drewnianą grą aktorską nieznanych aktorów i bardzo płytką fabułą. Film bogaty w treść, czy to w kryminalną pełną napięcia akcję, lub dramatyczną opowieść, przerażające historie lub fantastyczne opowieści nie z tego świata - wszystkie mają wspólną cechę – podkład muzyczny. Często w filmach tworzonych z wielkim rozmachem jest to muzyka tworzona z wielkim wysmakowaniem co do detali specjalnie na potrzeby filmu. Czasem jednak głównie w przypadku komedii zwyczajnie ścieżka dźwiękowa budowana jest z kilku utworów mniej lub bardziej znanych zespołów, czyli aby było, byle było i bawiło. Taki jest cel komedii i nie może ona być jakimś trudnym dramatem psychologicznym, więc prostota przekazu i kompozycji całości również skomplikowana być nie może.
Muzyka jako niezauważalne niemal tło - oto co nasuwało mi się najczęściej na myśl, gdy oglądałem horrory, dramaty, filmy historyczne lub filmy sci-fi – również niekiedy dramaty. Niezauważalna ale tylko wówczas gdy jest idealna do danej sceny, ponieważ wiele zależy od operatora kamery w takich ujęciach, gdyż jest to ściśle powiązane. Oglądając filmy często okazuje się, że przypadkiem odkrywamy jakiegoś artystę czy zespół, o którym tak normalnie nigdy nie usłyszymy, ponieważ muzyka filmowa raczej należy do tej części muzycznego świata której nie zdarza się zbyt często gościć w stacjach radiowych czy telewizyjnych. Oczywiście zdarzają się utwory z soundtracków, które stały się przebojami radiowymi i wielkimi ponadczasowymi hitami – nie można temu zaprzeczyć. Tak jak zawsze będziemy kojarzyć utwór „My heart will go on” Celine Dion z filmem „Titanic”, który zapewne wielu z nas obejrzało z zapartym tchem nie zwracając tak bardzo już na muzykę będącą w tle uwagi. Oznacza to tylko, że spełniła swoją rolę idealnie jako dopełnienie filmu. Kultowe dzieła takie jak "Superman", "Terminator", "Robocop", "Batman", czy "Ostatni Mohikanin" również swą rozpoznawalnosć zawdzięczają w dużym stopniu swym charakterystycznym motywom muzycznym.
Niekiedy twórcy na siłę próbują odzwierciedlać przedstawione akcje w muzyce co kończy się porażką moim zdaniem, gdyż nie możemy naraz przeżywać bardzo muzyki jak i całej akcji. Muzyka może być dynamiczna i nawet głośna ale nie może zlewać się, a co gorsza przyćmiewać obrazu, co zdarza się czasem w produkcjach mniej znanych reżyserów. Muzyka w filmie jest dopełnieniem obrazu i jego ilustracją w pewnym stopniu i nie może ponad niego wyrastać. Złota zasada.
Muzyka odzwierciedla nastroje bohaterów, pozwalając bardziej widzowi przeżywać konkretną scenę, uwypukla pewne punkty w filmie i ubarwia poszczególne momenty. Potęguje akcję, bądź nadaje jej wzniosłości, czasem buduje niezwykły klimat. W pewnym stopniu niekiedy określa także sukces danego filmu, gdyż wysokiej klasy, rozpoznawalny soundtrack to bezcenny atut filmu. Warto tutaj również wspomnieć, że cisza również jako środek wyrazu niekiedy jest stosowana miejscami w filmach, często ma to miejsce przed jakąś nieuniknioną katastrofą, lub tuż po niej, gdy widzowi przedstawiane są obrazy zniszczeń i nieszczęścia.
Zaobserwowałem na przestrzeni lat w muzyce filmowej, w filmach reżyserów cieszących się największym uznaniem coś wprost przeciwnego do muzyki z pozostałych gatunków. Mianowicie wielki postęp w dobrym kierunku, bardzo duże zaangażowanie artystów, zespołów. Tu akurat bardzo umiejętnie i kreatywnie są wykorzystywane nowe możliwości, co bardzo mnie cieszy, gdyż nowe ambitne filmy muszą powstawać i nie wszystkie powstają pod publiczkę. Poważne filmy powstają aby coś przekazać, niekiedy przestrzec przed czymś, lub o czymś po prostu w piękny i klarowny sposób opowiedzieć. Ludzie mają myślę większą wrażliwość i pewną inteligencję emocjonalną skierowaną bardziej na obraz, ponieważ jesteśmy wzrokowcami więc do filmów zawsze każdy podejdzie z większą pokorą niż do samej muzyki, gdyż trudno oceniać pracę tak wielu ludzi. Dodatkowo Oscary przyznawane są także za muzykę co pozwala twórcom zostać zauważonymi i przede wszystkim docenionymi.
Film jak już mówiłem zaskakuje, ale nie tylko muzyką, bo gdy zauważyłem w pewnym momencie, że wszystkie trylogie czy inne podzielone na więcej części kultowe hity wszech czasów zakończyły się, to ze zdumieniem odkrywam coraz to nowe filmy, które nadrabiają pustkę, którą niegdyś wypełniało nam oczekiwanie na kolejną cześć czy to Gwiezdnych Wojen czy Władcy Pierścieni.
Któż nie pamięta słynnego serialu kryminalnego lat 80 - "Miami Vice" czyli "Policjanci z Miami" (1984-1989) w którym to ważną rolę muzyczną odegrał Jan Hammer i jego słynne "Crockett's theme" - utwór instrumentalny, który do dziś można usłyszeć w radiu. Serial otrzymał 2 Złote Globy. Nagrodę Emmy (Najlepszy aktor drugoplanowy w serialu) i 2 nominacje do tej samej nagrody za muzykę do poszczególnych odcinków. Łącznie 5 nagród i 16 nominacji.
Troszkę później (1990-1991) pojawił się serial "Miasteczko Twin Peaks", było to połączenie Dramatu z Thrillerem. Tylko 30 odcinków, a muzyka - głównie utwór "Falling" w wykonaniu Julee Cruise zapadł w pamięci wielu widzom na długie lata. Serial otrzymał łącznie 4 nagrody i 17 nominacji. Jedna z nominacji do nagrody Grammy - Najlepsza kompozycja instrumentalna napisana dla filmu kinowego lub na potrzeby telewizji, której autorem jest Angelo Badalamenti. Oprócz tego serial zdobył 3 Złote Globy.
Co prawda z serialami sprawa dziś ma się nieco gorzej z racji tego, że telewizja dziś jest inna niż wtedy. Seriali dziś jest naprawdę sporo. Są to bardziej komercyjne produkcje, i choć tamte również takie były, to bardziej stawiano na jakość niż na ilość odcinków o czym świadczą także liczne nominacje i zdobyte nagrody. Słowem podsumowania chciałem zauważyć jedno, a mianowicie to jak nieraz zdarzało się, że muzyka przewyższała film czy serial, film był zwyczajnie niewart muzyki do niego skomponowanej. Zdarzało się, że to muzyka stawała się bardziej rozpoznawalna niż sam serial czy film. To świadczy o tym jak nierozerwalne są zależności pomiędzy filmem, a muzyką skomponowaną do niego, jaką całość tworzą wspólnie która w odpowiedni sposób przygotowana może oczarować cały świat.
Muzyka jako niezauważalne niemal tło - oto co nasuwało mi się najczęściej na myśl, gdy oglądałem horrory, dramaty, filmy historyczne lub filmy sci-fi – również niekiedy dramaty. Niezauważalna ale tylko wówczas gdy jest idealna do danej sceny, ponieważ wiele zależy od operatora kamery w takich ujęciach, gdyż jest to ściśle powiązane. Oglądając filmy często okazuje się, że przypadkiem odkrywamy jakiegoś artystę czy zespół, o którym tak normalnie nigdy nie usłyszymy, ponieważ muzyka filmowa raczej należy do tej części muzycznego świata której nie zdarza się zbyt często gościć w stacjach radiowych czy telewizyjnych. Oczywiście zdarzają się utwory z soundtracków, które stały się przebojami radiowymi i wielkimi ponadczasowymi hitami – nie można temu zaprzeczyć. Tak jak zawsze będziemy kojarzyć utwór „My heart will go on” Celine Dion z filmem „Titanic”, który zapewne wielu z nas obejrzało z zapartym tchem nie zwracając tak bardzo już na muzykę będącą w tle uwagi. Oznacza to tylko, że spełniła swoją rolę idealnie jako dopełnienie filmu. Kultowe dzieła takie jak "Superman", "Terminator", "Robocop", "Batman", czy "Ostatni Mohikanin" również swą rozpoznawalnosć zawdzięczają w dużym stopniu swym charakterystycznym motywom muzycznym.
Niekiedy twórcy na siłę próbują odzwierciedlać przedstawione akcje w muzyce co kończy się porażką moim zdaniem, gdyż nie możemy naraz przeżywać bardzo muzyki jak i całej akcji. Muzyka może być dynamiczna i nawet głośna ale nie może zlewać się, a co gorsza przyćmiewać obrazu, co zdarza się czasem w produkcjach mniej znanych reżyserów. Muzyka w filmie jest dopełnieniem obrazu i jego ilustracją w pewnym stopniu i nie może ponad niego wyrastać. Złota zasada.
Muzyka odzwierciedla nastroje bohaterów, pozwalając bardziej widzowi przeżywać konkretną scenę, uwypukla pewne punkty w filmie i ubarwia poszczególne momenty. Potęguje akcję, bądź nadaje jej wzniosłości, czasem buduje niezwykły klimat. W pewnym stopniu niekiedy określa także sukces danego filmu, gdyż wysokiej klasy, rozpoznawalny soundtrack to bezcenny atut filmu. Warto tutaj również wspomnieć, że cisza również jako środek wyrazu niekiedy jest stosowana miejscami w filmach, często ma to miejsce przed jakąś nieuniknioną katastrofą, lub tuż po niej, gdy widzowi przedstawiane są obrazy zniszczeń i nieszczęścia.
Zaobserwowałem na przestrzeni lat w muzyce filmowej, w filmach reżyserów cieszących się największym uznaniem coś wprost przeciwnego do muzyki z pozostałych gatunków. Mianowicie wielki postęp w dobrym kierunku, bardzo duże zaangażowanie artystów, zespołów. Tu akurat bardzo umiejętnie i kreatywnie są wykorzystywane nowe możliwości, co bardzo mnie cieszy, gdyż nowe ambitne filmy muszą powstawać i nie wszystkie powstają pod publiczkę. Poważne filmy powstają aby coś przekazać, niekiedy przestrzec przed czymś, lub o czymś po prostu w piękny i klarowny sposób opowiedzieć. Ludzie mają myślę większą wrażliwość i pewną inteligencję emocjonalną skierowaną bardziej na obraz, ponieważ jesteśmy wzrokowcami więc do filmów zawsze każdy podejdzie z większą pokorą niż do samej muzyki, gdyż trudno oceniać pracę tak wielu ludzi. Dodatkowo Oscary przyznawane są także za muzykę co pozwala twórcom zostać zauważonymi i przede wszystkim docenionymi.
Film jak już mówiłem zaskakuje, ale nie tylko muzyką, bo gdy zauważyłem w pewnym momencie, że wszystkie trylogie czy inne podzielone na więcej części kultowe hity wszech czasów zakończyły się, to ze zdumieniem odkrywam coraz to nowe filmy, które nadrabiają pustkę, którą niegdyś wypełniało nam oczekiwanie na kolejną cześć czy to Gwiezdnych Wojen czy Władcy Pierścieni.
Muzyka a seriale
Któż nie pamięta słynnego serialu kryminalnego lat 80 - "Miami Vice" czyli "Policjanci z Miami" (1984-1989) w którym to ważną rolę muzyczną odegrał Jan Hammer i jego słynne "Crockett's theme" - utwór instrumentalny, który do dziś można usłyszeć w radiu. Serial otrzymał 2 Złote Globy. Nagrodę Emmy (Najlepszy aktor drugoplanowy w serialu) i 2 nominacje do tej samej nagrody za muzykę do poszczególnych odcinków. Łącznie 5 nagród i 16 nominacji.
Troszkę później (1990-1991) pojawił się serial "Miasteczko Twin Peaks", było to połączenie Dramatu z Thrillerem. Tylko 30 odcinków, a muzyka - głównie utwór "Falling" w wykonaniu Julee Cruise zapadł w pamięci wielu widzom na długie lata. Serial otrzymał łącznie 4 nagrody i 17 nominacji. Jedna z nominacji do nagrody Grammy - Najlepsza kompozycja instrumentalna napisana dla filmu kinowego lub na potrzeby telewizji, której autorem jest Angelo Badalamenti. Oprócz tego serial zdobył 3 Złote Globy.
Co prawda z serialami sprawa dziś ma się nieco gorzej z racji tego, że telewizja dziś jest inna niż wtedy. Seriali dziś jest naprawdę sporo. Są to bardziej komercyjne produkcje, i choć tamte również takie były, to bardziej stawiano na jakość niż na ilość odcinków o czym świadczą także liczne nominacje i zdobyte nagrody. Słowem podsumowania chciałem zauważyć jedno, a mianowicie to jak nieraz zdarzało się, że muzyka przewyższała film czy serial, film był zwyczajnie niewart muzyki do niego skomponowanej. Zdarzało się, że to muzyka stawała się bardziej rozpoznawalna niż sam serial czy film. To świadczy o tym jak nierozerwalne są zależności pomiędzy filmem, a muzyką skomponowaną do niego, jaką całość tworzą wspólnie która w odpowiedni sposób przygotowana może oczarować cały świat.
/FL FAN 2013/