Hej, być może to będzie przydługi post, który nie jest nikomu potrzebny do życia ale trochę mnie ten temat zżera więc zaryzykuję i napiszę.
Kiedy w 2012 zaczynałam "produkcję" muzyki jasno wiedziałam co chcę robić chociaż bez żadnego pojęcia i obeznania w temacie byle by było to TECHNO. Był to wtedy w zasadzie jedyny gatunek jaki słuchałam i prostym było, że jak mam robić jakąś swoją muzykę to wybór jest jeden i oczywisty co to ma być. Niestety na przestrzeni lat sprawa się trochę skomplikowała bo teraz ciężko mi wymienić gatunki, których NIE słucham. Pomijam już tzw. podgatunki, które są w jakiś sposób podobne do źródłowego ale obecnie mój "wachlarz gatunkowy" zaczyna się od klasycznego jazzu, funku i disco poprzez hip hop, a kończy na typowej elektronice tj. house, trance, d&b czy wcześniej wspomnianym techno to trudno w zasadzie zdecydować się na jeden nurt.
Jest według mnie to nie tylko problem w kwestii tego co się tworzy ale też trochę ma to pewne znaczenie w środowisku, w którym chciałoby się "pokazywać" bo jak wiadomo typowo hiphopowe klimaty trochę różnią się od środowiska elektronicznego gdzie np. DJ-e hiphopowi zajmują się głównie skreczowaniem, a DJ-e od elektroniki kręcą gałkami i manipulują tłumem aby się dobrze bawił na parkiecie. Dla mnie jest to taki dylemat, że nie wiem w sumie jaką drogą podążać. Czy np. produkować kawałki typowo klubowe do bujania się czy robić beaty, pisać teksty, ewentualnie rapować.
Mieliście/macie podobną sytuację? Jak sobie z tym radzicie? Czy lepiej pogodzić się z tym i postawić na jakiś konkretny nurt, czy może funkcjonować w kilku na raz, a może w ogóle stworzyć jakąś protoplastę wszystkiego i własny gatunek?
Kiedy w 2012 zaczynałam "produkcję" muzyki jasno wiedziałam co chcę robić chociaż bez żadnego pojęcia i obeznania w temacie byle by było to TECHNO. Był to wtedy w zasadzie jedyny gatunek jaki słuchałam i prostym było, że jak mam robić jakąś swoją muzykę to wybór jest jeden i oczywisty co to ma być. Niestety na przestrzeni lat sprawa się trochę skomplikowała bo teraz ciężko mi wymienić gatunki, których NIE słucham. Pomijam już tzw. podgatunki, które są w jakiś sposób podobne do źródłowego ale obecnie mój "wachlarz gatunkowy" zaczyna się od klasycznego jazzu, funku i disco poprzez hip hop, a kończy na typowej elektronice tj. house, trance, d&b czy wcześniej wspomnianym techno to trudno w zasadzie zdecydować się na jeden nurt.
Jest według mnie to nie tylko problem w kwestii tego co się tworzy ale też trochę ma to pewne znaczenie w środowisku, w którym chciałoby się "pokazywać" bo jak wiadomo typowo hiphopowe klimaty trochę różnią się od środowiska elektronicznego gdzie np. DJ-e hiphopowi zajmują się głównie skreczowaniem, a DJ-e od elektroniki kręcą gałkami i manipulują tłumem aby się dobrze bawił na parkiecie. Dla mnie jest to taki dylemat, że nie wiem w sumie jaką drogą podążać. Czy np. produkować kawałki typowo klubowe do bujania się czy robić beaty, pisać teksty, ewentualnie rapować.
Mieliście/macie podobną sytuację? Jak sobie z tym radzicie? Czy lepiej pogodzić się z tym i postawić na jakiś konkretny nurt, czy może funkcjonować w kilku na raz, a może w ogóle stworzyć jakąś protoplastę wszystkiego i własny gatunek?