"Everest"
Dziś ambiwalentnie. Ogromnie podoba mi się Beat (ciepły, dorodny), Bassline konkretny w swej "mroczności" i tyle... Reszta brzmień frapująca. Motyw przewodni (piano) nie tylko nużący lecz... "bez ikry"; odnoszę wrażenie, iż jest jakby "oderwany" od tematu. Nie przekonuje mnie w swym "chłodzie". Breakdown... "mdły". Dodatkowo (szczególnie w L kanale) przez pełną długość utworu "coś" irytującego rozbrzmiewa w tle. Jakiś metaliczny dźwięk. Brzydki, nieczytelny, niepotrzebnie "brudzi" miks. Całość monotonna; "bez polotu". Wzbogacenie tematu o posiłkowe fx'y, "dopełniający" Pad, wokal (choćby fragmentaryczny chórek) lub też jeszcze jakieś przejście przysporzy się Twemu "Everest". Matt, sorrrrry...
Dziś ambiwalentnie. Ogromnie podoba mi się Beat (ciepły, dorodny), Bassline konkretny w swej "mroczności" i tyle... Reszta brzmień frapująca. Motyw przewodni (piano) nie tylko nużący lecz... "bez ikry"; odnoszę wrażenie, iż jest jakby "oderwany" od tematu. Nie przekonuje mnie w swym "chłodzie". Breakdown... "mdły". Dodatkowo (szczególnie w L kanale) przez pełną długość utworu "coś" irytującego rozbrzmiewa w tle. Jakiś metaliczny dźwięk. Brzydki, nieczytelny, niepotrzebnie "brudzi" miks. Całość monotonna; "bez polotu". Wzbogacenie tematu o posiłkowe fx'y, "dopełniający" Pad, wokal (choćby fragmentaryczny chórek) lub też jeszcze jakieś przejście przysporzy się Twemu "Everest". Matt, sorrrrry...