Mimo, iż gatunek ten jest mi (emocjonalnie) zupełnie obcy; Chiptune'u zaś nie... nie lubię muszę stwierdzić, iż utwór cechuje niezdecydowane zróżnicowanie treści i formy. Spokojny wstęp, z uwodzielskim "dwugłosem" w postaci piano i "smyczków" jest intrygujący. Jednakże już przewodnia melodia 0:53 (zbyt donośna) surowa, "bezuczuciowa"; lecz wedle reguł tegoż stylu. Takowa istnieje w towarzystwie charakterystycznego, konkretnego w swej sile (!) i mizernego w kolorycie Beat'u. Sporo "się dzieje" w tle; czasem "lirycznie", niekiedy "pieprznie". To w jakimś stopniu faktor in plus. Fragment 2:26-2:52 bez polotu. Finał ogromnie monotonny. W generalnym odczuciu Twój "Księżyc" nie jest w pełni krwisty w swej "czerwieni". Jeszcze nie...
PS. Arku, dobrze wspominam Twoją "Mansardę". Keep going.
PS. Arku, dobrze wspominam Twoją "Mansardę". Keep going.