(30.01.2014, 18:24)FL FAN napisał(a): i choć sprzęt który ma imitować realistyczne brzmienia i tak nigdy nie dorówna prawdziwym instrumentom, to brzmienie "maszyn" pozwala uzyskać nieraz rewelacyjne efekty, co nie zmienia faktu, żetego typu twórczość niewątpliwie ogranicza bardzo często artystę pod wieloma względami.To ja się tu jeszcze trochę porospisuję.
Wszystko zależy o jakiej muzyce mówimy i przede wszystkim - jaki efekt artysta chce osiągnąć, do czego dąży, jaki ma cel w swej muzyce. Bo wcale się nie zgodzę, że tego typu twórczość ogranicza go, wręcz przeciwnie.
To znaczy, inaczej - oczywiście jeśli komuś zależy przede wszystkim na realistycznych brzmieniach - to ok, praca w programie z elektronicznymi wtyczkami może być trudna i może ograniczać. Ale to tylko jeden punkt widzenia.
Bo dla kogoś kogo interesuje szeroko pojęta elektronika - odpowiedni program plus bogactwo wtyczek (z neta), nie wspominając już o potencjale drzemiącym w samplowaniu - to może być spełnienie marzeń i taki warsztat dający takie możliwości, jakich za pomocą "zwykłych" prawdziwych instrumentów by nigdy nie osiągnął.
No bo np. wyobraźcie to sobie w malarstwie. To tak jakby ludzie do dzisiaj mieli bzika na punkcie realizmu w obrazach. A porównywanie np. dzieła impresjonisty lub abstrakcjonisty (rozmazane barwy itp, taki "ambient"/eksperymentalizm) z dziełem realisty - mija się z celem.
I jedno może być dobrym środkiem wyrazu i drugie. W obu przypadkach barwy mogą być zarówno banalne, jak i głębokie.
I jestem zdania, że potencjał jaki tkwi w elektronice, modulacjach brzmień, ręcznym ich kalibrowaniu w syntezatorach, czy wreszcie fuzji jakiej można dokonywać zarówno za pomocą brzmień realistycznych jak i elektronicznych - znacznie przewyższa możliwości zwykłego nagrywania i komponowania według doktryny "wszystko realistyczne". Ale tu znowu się to sprowadza do kwestii - co kto lubi i co komu do czego potrzebne.
Dla mnie moment w którym człowiek wynalazł syntezator - to moment, w którym zaczął osiągać mistrzostwo nad dźwiękiem - moment w którym zaczął go ujarzmiać, by móc go w pełni dostosowywać do swojej woli, kształtować go u samego rdzenia - czyli fali. Jednocześnie otwierając dźwiękową bramę do świata fantastyki i science fiction, gdzie wszystko jest możliwe.