Początek świetny. Od razu znajomy riff i zupełnie nowe brzmienie. To wielki plus. Pomysł, żeby wziąć się za jeden z najbardziej sztandarowych utworów synthpop i new wave naprawdę godny podziwu. Ale ...
Tu się będę żalił. Po pierwsze nie trafiasz aranżacją w tonację w której śpiewa Alison Moyet. I to chyba wina basu, że nie trzyma tonacji. Nie brzmi to dobrze. Wokal tez potraktowany jakimś efektem? Czy taka słaba była acapella? Całości brakuje tego lekkiego i radosnego klimatu oryginału, co nie byłoby niczym złym gdyby nie te nieładne dysonanse. Barwy synthów naprawdę zacne. Pomysł na konstrukcję całości też. Największa wada to nie grające w tonacji instrumentarium. To źle. Moim zdaniem. Przez to całość odbieram jako lekko nieudany eksperyment.
Tu się będę żalił. Po pierwsze nie trafiasz aranżacją w tonację w której śpiewa Alison Moyet. I to chyba wina basu, że nie trzyma tonacji. Nie brzmi to dobrze. Wokal tez potraktowany jakimś efektem? Czy taka słaba była acapella? Całości brakuje tego lekkiego i radosnego klimatu oryginału, co nie byłoby niczym złym gdyby nie te nieładne dysonanse. Barwy synthów naprawdę zacne. Pomysł na konstrukcję całości też. Największa wada to nie grające w tonacji instrumentarium. To źle. Moim zdaniem. Przez to całość odbieram jako lekko nieudany eksperyment.