(16.03.2017, 13:03)Mattey napisał(a): Podoba mi się natomiast pomysł, by każdą kolejną linię melodyczną uczynić podkładem dla kolejnej, która właśnie wchodzi. Chociaż pod koniec mózg już nie wie, na której ma się właściwie skupić, bo robi się ich całkiem sporo, ale ładnie się uzupełniają
To się nazywa Kanon, tak jak w piosence "Panie Janie" czy w "Canon D-dur" Pachelbela. Jest jedna linia melodyjna, która z każdym następnym taktem chociaż nie zawsze, bo może być tylko z kilkusekundowym opóźnieniem zagrana tak, by kolejna kaskada tych samych dźwięków pasowała tonacyjnie do poprzednich.