No dobra, to też się wypowiem...
Dla niektórych może to być niewygodne i nieoptymistyczne, (a podobne "optymistyczne" postawy można zaobserwować u ludzi zaczynających w każdej dziedzinie) ale bez ciężkiej pracy i rozwoju, niczego na wysokim poziomie nie osiągniesz.
Jak to w życiu, możesz oczywiście słuchać tych, którzy zasłaniają swoje lenistwo i zgnuśnienie np. legendami i podaniami o "największych", którzy bez tej pracy coś osiągnęli.
Wśród przymuszanych do nauki dzieciaków w szkołach krążą legendy o Einsteinie, który był słaby w szkole, wśród młodocianych metali opowieści o tym, jak gitarzysta X, czy Y, bez żadnego wykształcenia, stał się tak wielką postacią. Po krótkim przebadaniu okazuje się jednak, że Einstein wcale nie był jakimś niekumatym leszczem, a w szkole szło mu b. dobrze, a długowłosi spoceni wybrańcy mroku spędzili całe lata na doskonaleniu warsztatu. To jednak nie ma takiego rozgłosu, bo więcej jest nieudaczników, aniżeli ludzi, którzy biorą przykład z tego, z czego brać go należy.
Napotkasz też wielu ludzi "wystraszonych", którym życie się potoczyło tak, a nie inaczej, musieli w pewnym momencie ze swojej pasji i marzeń zrezygnować, a teraz są "wieszczami złej nowiny". "Nie ucz się, bo może się nie udać.". Czasem będą Cię chcieli uchronić od tego, co ich spotkało, a czasem zdusić Twój zapał, żeby móc dalej czuć się komfortowo i za swoje niepowodzenie winić wszystko dookoła.
A co do ma do nauki teorii muzyki?
Ano to, że jak ktoś tutaj wspomniał, bez teorii muzyki możesz zrobić parkietową kosę. To wszystko zależy od celów. Jak chcesz robić dobrą muzykę pod względem jej wartości muzycznej, to nie ma zmiłuj, ale przeanalizuj sobie większość "parkietowych kos"(też zależy, co kto pod tym rozumie). Dziś o tyle jest to ułatwione, że mamy swobodny dostęp do informacji, nie musisz w celu nauki muzyki chodzić do szkół muzycznych, mnóstwo rzeczy jest w internecie, książek jest coraz więcej (chociaż niekoniecznie nowsze są tu lepsze, poziomem umuzykalnienia i tak jesteśmy o wiele bardziej do tyłu od ludzi parę wieków temu).
Problem (a może i nie problem, to rozwija) dziś jest taki, że początkujący producent musi dziś robić baaardzo dużo - znać się na produkcji, znać się na muzyce, znać się na promocji, być swoim menadżerem, ogarniać djkę itd - czemu? Bo bardzo wiele osób się za tę profesję bierze, zapewne będąc zachęconym widokiem młodocianych artystów, którzy są sławni i zarabiają krocie.
Jeśli chcesz robić parkietowe kosy, mieć hajs na drogie auta, wóde, dziwki i lasery, to... no możesz robić jakieś przygłupawe bangery, hity na jeden sezon, (przy dobrych wiatrach) na 4 akordach. Przy takich ambicjach, z dobrą buźką i nienagannym angielski, to może wystarczyć :P
Jako, że jednak nie jestem fanem tego typu american, a może już dzisiaj... Netherlandian Dream, a bardziej budowania wartości swojej twórczości od podstaw, zalecałbym Ci, jak jak już tutaj parę osób wspomniało, słuchanie duuuużej ilości różnej muzyki. Słuchając jednego gatunku można się w pewne pułapki, w pewne ramy uwięzić i zamknąć się na ogrom tego, co w muzyce można podziałać. A inspiracje trzeba czerpać zewsząd, mieszać, kombinować, eksperymentować.
Tymbardziej, że - jak sygnalizujesz, bardziej Cię ciągnie do muzyki, aniżeli do robienia czegokolwiek innego. Jeśli tak, to rób wszystko, żeby się w tym rozwinąć i nie ma opcji, żeby Ci to na dobre nie wyszło, w jakiś sposób napewno.
Nie ma drogi na skróty. Chcesz iść na szczyt, to będziesz miał pod górkę... ale widok zajebisty!
Pozdrawiam
Dla niektórych może to być niewygodne i nieoptymistyczne, (a podobne "optymistyczne" postawy można zaobserwować u ludzi zaczynających w każdej dziedzinie) ale bez ciężkiej pracy i rozwoju, niczego na wysokim poziomie nie osiągniesz.
Jak to w życiu, możesz oczywiście słuchać tych, którzy zasłaniają swoje lenistwo i zgnuśnienie np. legendami i podaniami o "największych", którzy bez tej pracy coś osiągnęli.
Wśród przymuszanych do nauki dzieciaków w szkołach krążą legendy o Einsteinie, który był słaby w szkole, wśród młodocianych metali opowieści o tym, jak gitarzysta X, czy Y, bez żadnego wykształcenia, stał się tak wielką postacią. Po krótkim przebadaniu okazuje się jednak, że Einstein wcale nie był jakimś niekumatym leszczem, a w szkole szło mu b. dobrze, a długowłosi spoceni wybrańcy mroku spędzili całe lata na doskonaleniu warsztatu. To jednak nie ma takiego rozgłosu, bo więcej jest nieudaczników, aniżeli ludzi, którzy biorą przykład z tego, z czego brać go należy.
Napotkasz też wielu ludzi "wystraszonych", którym życie się potoczyło tak, a nie inaczej, musieli w pewnym momencie ze swojej pasji i marzeń zrezygnować, a teraz są "wieszczami złej nowiny". "Nie ucz się, bo może się nie udać.". Czasem będą Cię chcieli uchronić od tego, co ich spotkało, a czasem zdusić Twój zapał, żeby móc dalej czuć się komfortowo i za swoje niepowodzenie winić wszystko dookoła.
A co do ma do nauki teorii muzyki?
Ano to, że jak ktoś tutaj wspomniał, bez teorii muzyki możesz zrobić parkietową kosę. To wszystko zależy od celów. Jak chcesz robić dobrą muzykę pod względem jej wartości muzycznej, to nie ma zmiłuj, ale przeanalizuj sobie większość "parkietowych kos"(też zależy, co kto pod tym rozumie). Dziś o tyle jest to ułatwione, że mamy swobodny dostęp do informacji, nie musisz w celu nauki muzyki chodzić do szkół muzycznych, mnóstwo rzeczy jest w internecie, książek jest coraz więcej (chociaż niekoniecznie nowsze są tu lepsze, poziomem umuzykalnienia i tak jesteśmy o wiele bardziej do tyłu od ludzi parę wieków temu).
Problem (a może i nie problem, to rozwija) dziś jest taki, że początkujący producent musi dziś robić baaardzo dużo - znać się na produkcji, znać się na muzyce, znać się na promocji, być swoim menadżerem, ogarniać djkę itd - czemu? Bo bardzo wiele osób się za tę profesję bierze, zapewne będąc zachęconym widokiem młodocianych artystów, którzy są sławni i zarabiają krocie.
Jeśli chcesz robić parkietowe kosy, mieć hajs na drogie auta, wóde, dziwki i lasery, to... no możesz robić jakieś przygłupawe bangery, hity na jeden sezon, (przy dobrych wiatrach) na 4 akordach. Przy takich ambicjach, z dobrą buźką i nienagannym angielski, to może wystarczyć :P
Jako, że jednak nie jestem fanem tego typu american, a może już dzisiaj... Netherlandian Dream, a bardziej budowania wartości swojej twórczości od podstaw, zalecałbym Ci, jak jak już tutaj parę osób wspomniało, słuchanie duuuużej ilości różnej muzyki. Słuchając jednego gatunku można się w pewne pułapki, w pewne ramy uwięzić i zamknąć się na ogrom tego, co w muzyce można podziałać. A inspiracje trzeba czerpać zewsząd, mieszać, kombinować, eksperymentować.
Tymbardziej, że - jak sygnalizujesz, bardziej Cię ciągnie do muzyki, aniżeli do robienia czegokolwiek innego. Jeśli tak, to rób wszystko, żeby się w tym rozwinąć i nie ma opcji, żeby Ci to na dobre nie wyszło, w jakiś sposób napewno.
Nie ma drogi na skróty. Chcesz iść na szczyt, to będziesz miał pod górkę... ale widok zajebisty!
Pozdrawiam