Jako, że ostatnio zbliżyłem się nieco do tych, którzy siedzą na zapleczach znanych wytwórni postanowiłem napisać tutaj parę słów, które powinny rozjaśnić pogląd na pracę zarządu w tych większych labelach, jednocześnie rozwiewając wiele wątpliwości i rozczarowując - przynajmniej mnie.
Dawno temu otrzymałem odpowiedź od Ministry of Sound, która o dziwo nie była wysłana z automatu a zawierała kilka zdań od szanownej pani z A&R, która nie siliła się na konkrety, ale życzyła powodzenia, napisała kilka słów otuchy, powiedziała, że jest talent, blah blah, ale to nie ich styl. Wielce mnie to radowało, pamiętam to do dziś, w sumie jedyny email, który otrzymałem od tak dużej wytwórni. Nie wiem na ile kobieta pisała mi prawdę (choć odpisują tak rzadko, że utrzymuje się w przekonaniu, że była to prawda) to jedno wiem na pewno - rzeczywiście wysłałem wtedy utwór, który gatunkiem nijak nie odpowiadał wytwórni i z resztą nie tylko nim, bo miks robiłem w tamtym czasie nie najlepszy (łagodnie mówiąc).
Z tych jeszcze troszkę lepszych, otrzymałem niedawno odpowiedź z Neon Records (którego to sam wcześniej nie znałem i pewnie wielu z Was nie kojarzy). W każdym razie napisali, że utwór ma lepsze i gorsze strony, ale są zainteresowani dalszym podsyłaniem materiałów - standard. Prócz tego, znajdzie się jeszcze trochę odpowiedzi od jakichś małych labelów, których nie ma sensu tutaj przybliżać. Mimo wszystko, nasuwa się jeden potężny wniosek - otrzymać odpowiedź od wytwórni to niemal skarb, a czym większa wytwórnia tym odpowiedź niemal nieprawdopodobna i staje się wręcz cudem. Dlaczego tak jest? Na pewno z powodu dużej ilości nadsyłanych materiałów. Przed wysłaniem dema, na stronie wytwórni często znajdziemy informację o tym, że nie odpowiadają na wszystkie zgłoszenia, a tylko na wybrane - no okej. Mogę też z góry powiedzieć, że labele szukają jak najbardziej dopracowanych utworów - i nie chodzi tu tylko o miks, ale najlepiej, żeby utwór był ukończony w 100%, już po masteringu. To technika przekreśla wiele kawałków. Za granicą sprawa wygląda nieco inaczej, bo nawet pracując w supermarkecie można sobie pozwolić na wysłanie utworu do studia i zlecenie masteringu, po czym dopiero wysłać utwór do wytwórni. U nas sprawa wygląda trochę gorzej, więc gotowy utwór jest najczęściej "tylko" zmiksowany lub zawiera dodatkowo nasz bardzo skromny, przeważnie zbędny master.
Ale czy to wszystko? Czy tylko technika i liczba zgłoszeń decyduje o tym, że zostaniemy pominięci?
Wiele zgłoszeń wysyłanych do wytwórni to chłam w najczystszej postaci. Nie zdziwiłbym się, jeśli panowie w A&R po prostu mają czasami dość i z góry pomijają emaile wedle własnych założeń. Czy powinni tak robić? Raczej nie, bo ktoś im za ów pracę płaci. Tym bardziej powinno im zależeć, im w większym pracują labelu. Dam sobie jednak rękę uciąć, że gdyby Avicii wysłał swój pierwszy utwór zwykłym mejlem do Spinnin' to do dziś nikt by nie wiedział któż to taki jest.
Na początku wspomniałem, że zbliżyłem się nieco do zaplecza wytwórni. Poszło mi całkiem sprawnie, podaję się za jednego z członków A&R innej dużej wytwórni znanego producenta. Śmieszna sprawa, ale naprawdę to bardzo łatwa droga kontaktu. Jestem o krok od współzałożyciela Armady oraz mnóstwa DJ'ów i producentów, którzy są "praktycznie" jedną, wielką rodziną.
Rozpocząłem sobie konwersację z pewnym panem z pewnego zarządu jednej z największych holenderskich wytwórni. Rozmowa ta dotyczy mojego utworu, który jakoby "ktoś" wysłał do labelu, w którym pracuję i mam problem co z utworem zrobić, bo niby jest dobry, niby nie do końca. Otrzymuję odpowiedź, że to całkiem fajny, niezły utwór, czego dokładnie szukam?
Ha, a to ciekawe. Czego dokładnie szukam? To zdanie mówi nam wbrew pozorom bardzo dużo, bo o ile w pierwszym momencie go nie zrozumiałem, to po chwili uświadamiam sobie jak bardzo my, wszyscy producenci jesteśmy w czarnej dupie.
Zauważyliście, że gdy pojawia się utwór, który staje się hitem, dajmy na to na Beatport, od razu pojawia się tysiąc podobnych kawałków? Łatwo z tego wywnioskować, że w największych wytwórniach zarząd dostaje zlecenia czego szukać. Robisz klasyczny trance, ale na topie jest bardzo nowoczesny? Bez szans na wydanie z dobrą promocją. Robisz coś w stylu Electro House sprzed kilku lat, bez obecnych dropów i popularnych dźwięków? To samo. Jeżeli Wasz utwór jest w 100% ukończony, o czym pisałem wcześniej to zawsze są jakieś szanse na wydanie w innym, mniejszym labelu, ale gdy A&R ma sprecyzowane czego szukać... waszego utworu po prostu posłuchają, mogą pomyśleć, że jest "fajne, niezłe", ale nawet nie odpiszą i pójdą dalej. Robiąc to co na czasie, zwiększamy naszą szansę na wydanie, zabijając niestety oryginalność. Sama oryginalność jest nawet bardzo pożądana, ale albo mamy od razu dobre dojścia, albo skrupulatnie budujemy własną publikę i dopiero potem korzystamy z ów dojść.
Serio, nie zmyślam, tak to niestety wygląda. Znajomości, znajomości i jeszcze raz znajomości - tak jest najprościej. Od samego początku poprzez kogoś, do kogoś - najlepsza droga dotarcia na samą górę. Jeden 'support', drugi 'support' i kółko się kręci. Czasami do biznesu wkroczy ktoś spoza jak np. Zedd, ale ogólnie... Jeżeli miałbym zrobić muzyczną mapę Europy, to linię zatoczyłbym wokół Holandii, Belgii, trochę Niemiec, Danii, Szwecji, zahaczając jeszcze o Francję, Włochy i południowo-wschodnią Anglię.
Ktoś może zaraz tu wejść i napisać:
"TAK, GŁUPIE PIRACKIE POLACZKI, ONI DOCHODZOM CIENŻKOM PRACOM DO SUKCESUF A NIE ZNAJOMOŚCIAMI".
I ja nie piszę, że tak nie jest, bo trzeba włożyć dużo pracy w swoje utwory, by były naprawdę dobre, ale żeby znaleźć się pomiędzy Arminami, Tiestami, Hardwellami i innymi, no tu już niestety potrzeba sprytu, zaparcia, budowania jednej wielkiej sieci kontaktów. No i nie zapominajmy, że trzeba grać, być DJ'em. Może ktoś mi poda przykłady producentów sławnych z samej produkcji, bo niestety takich nie kojarzę.
Inną sprawą jest, że tzw. "ghostproducing" jest rozprzestrzeniony na o wiele większą skalę niż mogłoby się to wydawać. Co więcej, w krajach, które wymieniłem jest to wręcz coś naturalnego i jakżeby inaczej - najczęściej dotyczy DJów.
Ktoś jest dobrym DJ'em? Nic nie wypromuje go jeszcze lepiej niż własna, wspaniała produkcja.
Szczerze, nawet nie chcę myśleć jak wiele znanych "producentów" nie zrobiło ani jednego swojego utworu i powinni zostać w miejscu, którym zaczęli, czyli przy didżejce.
Podsumowując, w tym momencie ostatecznie odradzam i sam rezygnuję z wysyłania emaili do największych wytwórni, czy nawet tych średnich. Trzeba liczyć, że mniejsze przyjmą i pomogą w promocji, a potem może ktoś, gdzieś, kiedyś nas dostrzeże.
Lub ewentualnie można odłożyć trochę do skarbonki i zainwestować w jakiegoś holenderskiego ducha
Dawno temu otrzymałem odpowiedź od Ministry of Sound, która o dziwo nie była wysłana z automatu a zawierała kilka zdań od szanownej pani z A&R, która nie siliła się na konkrety, ale życzyła powodzenia, napisała kilka słów otuchy, powiedziała, że jest talent, blah blah, ale to nie ich styl. Wielce mnie to radowało, pamiętam to do dziś, w sumie jedyny email, który otrzymałem od tak dużej wytwórni. Nie wiem na ile kobieta pisała mi prawdę (choć odpisują tak rzadko, że utrzymuje się w przekonaniu, że była to prawda) to jedno wiem na pewno - rzeczywiście wysłałem wtedy utwór, który gatunkiem nijak nie odpowiadał wytwórni i z resztą nie tylko nim, bo miks robiłem w tamtym czasie nie najlepszy (łagodnie mówiąc).
Z tych jeszcze troszkę lepszych, otrzymałem niedawno odpowiedź z Neon Records (którego to sam wcześniej nie znałem i pewnie wielu z Was nie kojarzy). W każdym razie napisali, że utwór ma lepsze i gorsze strony, ale są zainteresowani dalszym podsyłaniem materiałów - standard. Prócz tego, znajdzie się jeszcze trochę odpowiedzi od jakichś małych labelów, których nie ma sensu tutaj przybliżać. Mimo wszystko, nasuwa się jeden potężny wniosek - otrzymać odpowiedź od wytwórni to niemal skarb, a czym większa wytwórnia tym odpowiedź niemal nieprawdopodobna i staje się wręcz cudem. Dlaczego tak jest? Na pewno z powodu dużej ilości nadsyłanych materiałów. Przed wysłaniem dema, na stronie wytwórni często znajdziemy informację o tym, że nie odpowiadają na wszystkie zgłoszenia, a tylko na wybrane - no okej. Mogę też z góry powiedzieć, że labele szukają jak najbardziej dopracowanych utworów - i nie chodzi tu tylko o miks, ale najlepiej, żeby utwór był ukończony w 100%, już po masteringu. To technika przekreśla wiele kawałków. Za granicą sprawa wygląda nieco inaczej, bo nawet pracując w supermarkecie można sobie pozwolić na wysłanie utworu do studia i zlecenie masteringu, po czym dopiero wysłać utwór do wytwórni. U nas sprawa wygląda trochę gorzej, więc gotowy utwór jest najczęściej "tylko" zmiksowany lub zawiera dodatkowo nasz bardzo skromny, przeważnie zbędny master.
Ale czy to wszystko? Czy tylko technika i liczba zgłoszeń decyduje o tym, że zostaniemy pominięci?
Wiele zgłoszeń wysyłanych do wytwórni to chłam w najczystszej postaci. Nie zdziwiłbym się, jeśli panowie w A&R po prostu mają czasami dość i z góry pomijają emaile wedle własnych założeń. Czy powinni tak robić? Raczej nie, bo ktoś im za ów pracę płaci. Tym bardziej powinno im zależeć, im w większym pracują labelu. Dam sobie jednak rękę uciąć, że gdyby Avicii wysłał swój pierwszy utwór zwykłym mejlem do Spinnin' to do dziś nikt by nie wiedział któż to taki jest.
Na początku wspomniałem, że zbliżyłem się nieco do zaplecza wytwórni. Poszło mi całkiem sprawnie, podaję się za jednego z członków A&R innej dużej wytwórni znanego producenta. Śmieszna sprawa, ale naprawdę to bardzo łatwa droga kontaktu. Jestem o krok od współzałożyciela Armady oraz mnóstwa DJ'ów i producentów, którzy są "praktycznie" jedną, wielką rodziną.
Rozpocząłem sobie konwersację z pewnym panem z pewnego zarządu jednej z największych holenderskich wytwórni. Rozmowa ta dotyczy mojego utworu, który jakoby "ktoś" wysłał do labelu, w którym pracuję i mam problem co z utworem zrobić, bo niby jest dobry, niby nie do końca. Otrzymuję odpowiedź, że to całkiem fajny, niezły utwór, czego dokładnie szukam?
Ha, a to ciekawe. Czego dokładnie szukam? To zdanie mówi nam wbrew pozorom bardzo dużo, bo o ile w pierwszym momencie go nie zrozumiałem, to po chwili uświadamiam sobie jak bardzo my, wszyscy producenci jesteśmy w czarnej dupie.
Zauważyliście, że gdy pojawia się utwór, który staje się hitem, dajmy na to na Beatport, od razu pojawia się tysiąc podobnych kawałków? Łatwo z tego wywnioskować, że w największych wytwórniach zarząd dostaje zlecenia czego szukać. Robisz klasyczny trance, ale na topie jest bardzo nowoczesny? Bez szans na wydanie z dobrą promocją. Robisz coś w stylu Electro House sprzed kilku lat, bez obecnych dropów i popularnych dźwięków? To samo. Jeżeli Wasz utwór jest w 100% ukończony, o czym pisałem wcześniej to zawsze są jakieś szanse na wydanie w innym, mniejszym labelu, ale gdy A&R ma sprecyzowane czego szukać... waszego utworu po prostu posłuchają, mogą pomyśleć, że jest "fajne, niezłe", ale nawet nie odpiszą i pójdą dalej. Robiąc to co na czasie, zwiększamy naszą szansę na wydanie, zabijając niestety oryginalność. Sama oryginalność jest nawet bardzo pożądana, ale albo mamy od razu dobre dojścia, albo skrupulatnie budujemy własną publikę i dopiero potem korzystamy z ów dojść.
Serio, nie zmyślam, tak to niestety wygląda. Znajomości, znajomości i jeszcze raz znajomości - tak jest najprościej. Od samego początku poprzez kogoś, do kogoś - najlepsza droga dotarcia na samą górę. Jeden 'support', drugi 'support' i kółko się kręci. Czasami do biznesu wkroczy ktoś spoza jak np. Zedd, ale ogólnie... Jeżeli miałbym zrobić muzyczną mapę Europy, to linię zatoczyłbym wokół Holandii, Belgii, trochę Niemiec, Danii, Szwecji, zahaczając jeszcze o Francję, Włochy i południowo-wschodnią Anglię.
Ktoś może zaraz tu wejść i napisać:
"TAK, GŁUPIE PIRACKIE POLACZKI, ONI DOCHODZOM CIENŻKOM PRACOM DO SUKCESUF A NIE ZNAJOMOŚCIAMI".
I ja nie piszę, że tak nie jest, bo trzeba włożyć dużo pracy w swoje utwory, by były naprawdę dobre, ale żeby znaleźć się pomiędzy Arminami, Tiestami, Hardwellami i innymi, no tu już niestety potrzeba sprytu, zaparcia, budowania jednej wielkiej sieci kontaktów. No i nie zapominajmy, że trzeba grać, być DJ'em. Może ktoś mi poda przykłady producentów sławnych z samej produkcji, bo niestety takich nie kojarzę.
Inną sprawą jest, że tzw. "ghostproducing" jest rozprzestrzeniony na o wiele większą skalę niż mogłoby się to wydawać. Co więcej, w krajach, które wymieniłem jest to wręcz coś naturalnego i jakżeby inaczej - najczęściej dotyczy DJów.
Ktoś jest dobrym DJ'em? Nic nie wypromuje go jeszcze lepiej niż własna, wspaniała produkcja.
Szczerze, nawet nie chcę myśleć jak wiele znanych "producentów" nie zrobiło ani jednego swojego utworu i powinni zostać w miejscu, którym zaczęli, czyli przy didżejce.
Podsumowując, w tym momencie ostatecznie odradzam i sam rezygnuję z wysyłania emaili do największych wytwórni, czy nawet tych średnich. Trzeba liczyć, że mniejsze przyjmą i pomogą w promocji, a potem może ktoś, gdzieś, kiedyś nas dostrzeże.
Lub ewentualnie można odłożyć trochę do skarbonki i zainwestować w jakiegoś holenderskiego ducha
