Ja miałem z do czynienia, z paroma rzeczami min. Extasy, ganja, white & alco. Tak, dragi dają inne spojrzenie, nawet czasami zbyt inne od rzeczywistości. Nawet Da Vinci palił marychę i inni artyści z ostatnich wieków, narkotyki pomagają się wprowadzić w stan innego rodzaju świadomości do której normalnie nie ma dostępu.Dragi są pochodne medytacji, przeniesienie się na inne częstotliwości pochodne transu w którym tylko podświadomość wykonuje większość zadań, to niesamowite że podświadomość odkryto tak niedawno. Możliwości ludzkiego mózgu są grubo poza skalą wyobrażenia, niestety do opanowania jego możliwości jeszcze trochę nam zaczekać. I raczej nie wiem czy droga która jest tutaj poruszana jest dobrym wyjściem, aczkolwiek jest nowym bodźcem który niewątpliwie wpłynie na DNA jak to, choćby w jakim klimacie mieszkamy. Pamiętajcie że informacja zapisana w Waszym DNA stanie się częścią DNA waszych przyszłych dzieci i ich potomków, może warto się nad tym pochylić, nie myśleć tylko tu i teraz.
Z każdym pixem i pochodnym metaamfetamin zmniejsza się ilość szarych komórek, zwiększa się zagrożenie wystąpienia problemów z krążeniem, z każdym blantem zmniejsza się masa hipokampu w mózgu co powoduje uszkodzenia pamięci krótkotrwałej (znacie napewno przypadki kogoś kto pali jakiś czas, i dość często powierzając mu jakieś zadanie słyszy się że "zaaaaapomniałem" ). Jeżeli chodzi o LSD lub grzyby to dla mnie jest to spore zagrożenie, bo zawias na grzybie, bądź kwasie, sparaliżuje twoją rodzinę i bliskich. Znam takiego kolegę... Co ty robisz ? "Zapazam chelbatkę bo zalaz psyjdą koledzy" kolega ma 34 lata, przykro, ale jak ktoś już tam napisał jeden wytrzyma drugi niestety. Sam też dawałem ostro momentami, ale już po wszystkim, moje największe doznania to ekstasy, tylko raz po 30 zielonych żółwiach (w 24h) i blancie rozłożyłem najtrudniejsze kawałki na czynniki pierwsze widząc w nich prostotę, tak wielką że nie mogłem nic ułożyć tylko żywić się tą chwilą do tąd aż ten stan nie minie. Dla wszytkich którzy chcą się wspomagać pochodnych metaamfetaminy: Dobrze abyście nie dostali zachwiania wydzielania dopaminy i noradrenaliny bo możecie mieć problem ze sobą. Większość takich akcji kończy się targnięciem się na własne życie. Zostaje jeszcze detoks, i kilka lat psychoterapii.
Więc co jest dobre niż lepsze przy tworzeniu muzyki ? Osoba która w naturalny sposób się interesuje tym co wy, i ma na was bezpośredni wpływ kierując i wyzwalając emocje. Wspólnie uwalniacie potencjał pozytywnymi emocjami i euforią gdy co "pyknie" do przodu w utworze, zacznijcie wyzwalać pozytywne wibracje. Czujecie je gdy ktoś taki się pojawi. A to co ta osoba przynosi ze sobą i częstuje cię tym to inna sprawa, dragi są podstępne raz dadzą pomysł, raz zbiją z tropu. Trzeba świrować żeby nie zwariować, jest tyle rzeczy na świecie z których można wziąć inspiracje. Lecz podsumowując: "Co za dużo, to nie zdrowo" nawet Yerby
SO ENJOY :]
Z każdym pixem i pochodnym metaamfetamin zmniejsza się ilość szarych komórek, zwiększa się zagrożenie wystąpienia problemów z krążeniem, z każdym blantem zmniejsza się masa hipokampu w mózgu co powoduje uszkodzenia pamięci krótkotrwałej (znacie napewno przypadki kogoś kto pali jakiś czas, i dość często powierzając mu jakieś zadanie słyszy się że "zaaaaapomniałem" ). Jeżeli chodzi o LSD lub grzyby to dla mnie jest to spore zagrożenie, bo zawias na grzybie, bądź kwasie, sparaliżuje twoją rodzinę i bliskich. Znam takiego kolegę... Co ty robisz ? "Zapazam chelbatkę bo zalaz psyjdą koledzy" kolega ma 34 lata, przykro, ale jak ktoś już tam napisał jeden wytrzyma drugi niestety. Sam też dawałem ostro momentami, ale już po wszystkim, moje największe doznania to ekstasy, tylko raz po 30 zielonych żółwiach (w 24h) i blancie rozłożyłem najtrudniejsze kawałki na czynniki pierwsze widząc w nich prostotę, tak wielką że nie mogłem nic ułożyć tylko żywić się tą chwilą do tąd aż ten stan nie minie. Dla wszytkich którzy chcą się wspomagać pochodnych metaamfetaminy: Dobrze abyście nie dostali zachwiania wydzielania dopaminy i noradrenaliny bo możecie mieć problem ze sobą. Większość takich akcji kończy się targnięciem się na własne życie. Zostaje jeszcze detoks, i kilka lat psychoterapii.
Więc co jest dobre niż lepsze przy tworzeniu muzyki ? Osoba która w naturalny sposób się interesuje tym co wy, i ma na was bezpośredni wpływ kierując i wyzwalając emocje. Wspólnie uwalniacie potencjał pozytywnymi emocjami i euforią gdy co "pyknie" do przodu w utworze, zacznijcie wyzwalać pozytywne wibracje. Czujecie je gdy ktoś taki się pojawi. A to co ta osoba przynosi ze sobą i częstuje cię tym to inna sprawa, dragi są podstępne raz dadzą pomysł, raz zbiją z tropu. Trzeba świrować żeby nie zwariować, jest tyle rzeczy na świecie z których można wziąć inspiracje. Lecz podsumowując: "Co za dużo, to nie zdrowo" nawet Yerby
SO ENJOY :]