Dziś chcę podzielić się z wami taką oto historią...
Zgaś światło, odpal muzykę i zacznij czytać...
Mieszkasz w domu na skraju lasu, i postanowiłeś pojechać nad jezioro znajdujące się nieopodal.
Dzień jak co dzień, słoneczna pogoda, gdzieniegdzie pojawia się biały, wolno przepływający po nieboskłonie obłok.
Wychodzisz z domu i udajesz się do swojego samochodu. Od rana czujesz, że coś jest nie tak, coś wisi w powietrzu.
Siadasz za kierownicą, zapinasz pas i zerkasz na siedzenie obok. Ku Twojemu zdziwieniu leży tam małe czarne pudełeczko. Sięgasz po nie i otwierasz. Okazuje się być pozytywką, z której zaczyna płynąć dziwna, niepokojąca melodia. Nagle tracisz ostrość widzenia po czym następuje ciemność, i ten cholerny pisk w głowie...
Nie mając bladego pojęcia co się stało idziesz w środku nocy lasem gdzie jedynym źródłem światła jest majaczący gdzieś w oddali nad koronami drzew księżyc. W półmroku ledwo widzisz swoje dłonie, ale coś każe Ci iść przed siebie. Dyszysz ciężko czując uścisk w klatce piersiowej. W oddali słychać grzmoty nadciągającej burzy. Ku Twojemu przerażeniu, uświadamiasz sobie , że słyszysz nie tylko grzmoty. To kościelne dzwony. Oblizujesz wargi i przyspieszasz kroku. Nie masz pojęcia gdzie idziesz, mimo to coś ciągnie Cię do siebie i nie zwalniasz. Wciąż słyszysz gdzieś w oddali niepokojącą melodię pozytywki...
Powodzenia.
Dzień jak co dzień, słoneczna pogoda, gdzieniegdzie pojawia się biały, wolno przepływający po nieboskłonie obłok.
Wychodzisz z domu i udajesz się do swojego samochodu. Od rana czujesz, że coś jest nie tak, coś wisi w powietrzu.
Siadasz za kierownicą, zapinasz pas i zerkasz na siedzenie obok. Ku Twojemu zdziwieniu leży tam małe czarne pudełeczko. Sięgasz po nie i otwierasz. Okazuje się być pozytywką, z której zaczyna płynąć dziwna, niepokojąca melodia. Nagle tracisz ostrość widzenia po czym następuje ciemność, i ten cholerny pisk w głowie...
Nie mając bladego pojęcia co się stało idziesz w środku nocy lasem gdzie jedynym źródłem światła jest majaczący gdzieś w oddali nad koronami drzew księżyc. W półmroku ledwo widzisz swoje dłonie, ale coś każe Ci iść przed siebie. Dyszysz ciężko czując uścisk w klatce piersiowej. W oddali słychać grzmoty nadciągającej burzy. Ku Twojemu przerażeniu, uświadamiasz sobie , że słyszysz nie tylko grzmoty. To kościelne dzwony. Oblizujesz wargi i przyspieszasz kroku. Nie masz pojęcia gdzie idziesz, mimo to coś ciągnie Cię do siebie i nie zwalniasz. Wciąż słyszysz gdzieś w oddali niepokojącą melodię pozytywki...
Powodzenia.
(Na podstawie kompozycji Nobue Uematsu - You Can Hear The Cry of The Planet)