No właśnie walka o każdy dB, a mamy do wykorzystania 144 dB niewyobrażalny wręcz zakres, a wciąż producenci nie wykorzystują nawet połowy tego zakresu stojąc na jego skraju. Nadal pojawiają się przekompresowane, pod korek, na maxa dopalone nagrania o prostokątnym waveformie, pozbawione dynamiki. Co z tego że są głośne skoro brak w nich głębi, przestrzeni, brzmią jak monofoniczna papa zdjęta z imprezy w stodole. Oczywiście głośność odczuwalna wzrasta ale w zamian za dynamikę i mikrodynamikę. Niewspółmierna korzyść. Specjaliści z zakresu pro audio zalecają -18 dBFS i poziom szczytowy nie większy niż -6 dBFS (przy rejestracji 24-bitowej). Dzięki temu zachowujemy pewien headroom i możemy pozostawić miejsce na mastering, który zapewne lekko wygładzi dynamikę i podniesie jeszcze ogólny poziom głośności.
Myślę, że tak jak w EiS piszą, świadomość rośnie i wierzę, że słuchacze z czasem coraz bardziej docenią jednak dźwięk, który nie jest kwadratową ścianą, a wręcz odwrotnie, obfituje w szerokie spektrum zawoalowanych uniesień estetyczno-technicznych. Muzyka musi mieć przestrzeń, dynamikę i mikrodynamikę, musi zapewniać jakieś wrażenia estetyczne. Muzyka traci swój urok, gdy gotuje się pod pokrywką dBfs, jest jednostajna, monotonna z płytkim miksem.
A zawsze powtarzam, że miks należy traktować w kategoriach trzech wymiarów:
- szerokość (panorama stereo)
- głębokość (charakterystyka częstotliwościowa)
- wysokość (poziomy głośności poszczególnych instrumentów czyli nasza dynamika nagrania)