Co mogę dodać od siebie, że nie ma co się na siłę męczyć.
Jak robienie muzy nie sprawia przyjemności to trzeba zająć się czymś innym, zapomnieć o muzyce.
Naturalnie przychodzi impuls a włączę sobie coś podłubię.
Można sobie założyć też jakiś "śmieciowy" profil na czymś i robić jakieś kawałki bez napinki na swoją reputację.
Ja nie mam z tym problemów (bo nie mam żadnej reputacji ale penie większość co prezentuje jakiś poziom ma.
Do tego trzeba zrozumieć, że w życiu nawet najwybitniejszego artysty sukces odnosi przeważnie jeden utwór.
Który zapewne powstaje przypadkiem.
Czort wie co się tam ludziom spodoba więc nie ma co za maniakalnie szlifować wszystkiego.
Do tego trzeba zdać sobie sprawę, że na dobry kawałek to wcale nie musi być 1000 różnych akordów i innych cudów.
Czasem wystarczy jeden hipnotyczny bar magicznego basu z trzech nutek stopa i już jest magia.
Do tego nie ma co się bawić w jakieś kosmiczne aranże (przynajmniej jak ktoś robi taneczną nutę).
Ludzie do tańca nie potrzebują dropów beatu i innych cudów.
Głównie potrzebują rytmu.
Może i przez 5 minut zasuwać jedno i to samo, musi być jednak to coś, żeby był sukces.
A to coś to może być nawet jedn sampel.
No ale najważniejsza moja myśl jest taka, jak to nie jest twoja praca i nie musisz tego robić, jeśli cię to nie cieszy to po prostu tego nie rób. Rób to co sprawia ci radość, czy daje poczucie spełnienia.
Jak robienie muzy nie sprawia przyjemności to trzeba zająć się czymś innym, zapomnieć o muzyce.
Naturalnie przychodzi impuls a włączę sobie coś podłubię.
Można sobie założyć też jakiś "śmieciowy" profil na czymś i robić jakieś kawałki bez napinki na swoją reputację.
Ja nie mam z tym problemów (bo nie mam żadnej reputacji ale penie większość co prezentuje jakiś poziom ma.
Do tego trzeba zrozumieć, że w życiu nawet najwybitniejszego artysty sukces odnosi przeważnie jeden utwór.
Który zapewne powstaje przypadkiem.
Czort wie co się tam ludziom spodoba więc nie ma co za maniakalnie szlifować wszystkiego.
Do tego trzeba zdać sobie sprawę, że na dobry kawałek to wcale nie musi być 1000 różnych akordów i innych cudów.
Czasem wystarczy jeden hipnotyczny bar magicznego basu z trzech nutek stopa i już jest magia.
Do tego nie ma co się bawić w jakieś kosmiczne aranże (przynajmniej jak ktoś robi taneczną nutę).
Ludzie do tańca nie potrzebują dropów beatu i innych cudów.
Głównie potrzebują rytmu.
Może i przez 5 minut zasuwać jedno i to samo, musi być jednak to coś, żeby był sukces.
A to coś to może być nawet jedn sampel.
No ale najważniejsza moja myśl jest taka, jak to nie jest twoja praca i nie musisz tego robić, jeśli cię to nie cieszy to po prostu tego nie rób. Rób to co sprawia ci radość, czy daje poczucie spełnienia.