W 2010 roku przez kilka miesięcy byłem szczęśliwym posiadaczem perkusji elektronicznej Alesis DM6. Bardzo fajny sprzęt do grania (zwłaszcza dla początkującego perkusisty). Co prawda barwy brzmiały jak z general midi, ale do samej gry mi to nie przeszkadzało.
Po pierwszych miesiącach frajdy i nauki gry przyszła pora na pierwsze próby nagrywania.
Podłączyłem sobie moduł brzmieniowy po midi do komputera i zdeterminowany przystąpiłem do kładzenia śladów bębnów na DAW'a.
Po pierwszych nagraniach okazało się, że dynamika padów wypada bardzo słabo, zwłaszcza jeśli chodzi o tom tomy. Trzeba było naprawdę mocno uderzyć, żeby midi velocity skoczyło na niewiele ponad 50%. A że nie chciało mi się bawić ze skalowaniem velocity i wyrównywaniem poziomów za każdym razem, to entuzjazm powoli opadł.
Dodatkowo doszedłem do wniosku, że jednak zbyt szybko nie zostanę Dave'm Lombardo perkusji i lepiej skupić się na gitarze, a perkusję sobie nadal programować ręcznie w midi.
Po pierwszych miesiącach frajdy i nauki gry przyszła pora na pierwsze próby nagrywania.
Podłączyłem sobie moduł brzmieniowy po midi do komputera i zdeterminowany przystąpiłem do kładzenia śladów bębnów na DAW'a.
Po pierwszych nagraniach okazało się, że dynamika padów wypada bardzo słabo, zwłaszcza jeśli chodzi o tom tomy. Trzeba było naprawdę mocno uderzyć, żeby midi velocity skoczyło na niewiele ponad 50%. A że nie chciało mi się bawić ze skalowaniem velocity i wyrównywaniem poziomów za każdym razem, to entuzjazm powoli opadł.
Dodatkowo doszedłem do wniosku, że jednak zbyt szybko nie zostanę Dave'm Lombardo perkusji i lepiej skupić się na gitarze, a perkusję sobie nadal programować ręcznie w midi.