[POCZĄTKI] Pierwsze kroki na gitarze stawiałem dopiero jakoś w wieku 17 lat. Akurat przypadło to na czas kiedy zainteresowałem się starymi płytami winylowymi z kolekcji mojego taty oraz wpadł mi po raz pierwszy w ręce magazyn Estrada i Studio, który zawierał rozpisane nuty i tabulaurę gitarową. Odgrzebałem wtedy z piwnicy jakieś małe, klasyczne wiosło z zardzewiałymi strunami. Zacząłem coś próbować ze "Stairway to Heaven" Led Zeppelin i "Purple Haze" Jimmiego Hendrixa, ale tylko jakieś pojedyncze riffy.
[METALLICA] Dopiero kiedy kolega z ogólniaka pokazał mi gitarę elektryczną jakoś w 2001, wtedy pianino cyfrowe poszło w odstawkę, a zamiast tego zakupiłem elektryka Yamaha ERG-121 i multiefekt Digitech RP-100 (w nieistniejącym już sklepie Hołdysa w Warszawie). Z pierwszych zdobytych tabulatur uczyłem się takich kawałków jak "Nothing Else Matters", "Enter Sandman", czy "Seek and Destroy" zespołu Metallica. Akurat zbiegło się to z okresem, w którym zapoznawałem się z dyskografią i biografią tego zespołu. Tak naprawdę dopiero wtedy zainteresowałem się cięższą, gitarową muzyką. Wcześniej słuchałem raczej brzmień elektronicznych.
[TOOL] Kolejnym zespołem, który odcisnął piętno na moim graniu był niewątpliwie Tool. Album "Lateralus" z 2001 roku zdecydowanie wpłynął na moje pojęcie o progresywnym metalu. Był czymś w rodzaju pomostu między rozbudowanymi formami, które znałem z muzyki symfonicznej/elektronicznej a typowo rock/metalowymi piosenkami.
[SLIPKNOT] 2004 to z kolei odkrycie Slipknot i płyty "Vol. 3 (Subliminal Verses)", która zwróciła moją uwagę na niezwykle rozbudowane, szybkie, niskostrojone, brudne, ale precyzyjne i zróżnicowane partie rytmiczne.
[MESHUGGAH] W 2008 natknąłem się na album "Obzen" zespołu Meshuggah. Rozwaliły mnie matematycznie precyzyjne, mechaniczne, transowe gitary 8-strunowe, zsynchronizowane ze stopą perkusji uderzały z siłą młota pneumatycznego. Tak o to poznałem co to djent.
[TRIVIUM / MNEMIC] Z drugiej strony, również w roku 2008 kolega podrzucił kilka płyt z nurtu metalcore, takich jak
Trivium, czy Mnemic, które na długo zagościły w moim odtwarzaczu.
[BEHEMOTH] 2009 rok to pójście jeszcze dalej w przepaść ciemnych brzmień, czyli "Evangelion" Behemoth'a. Ta płyta dała mi do myślenia, że coś muszę zmienić w swojej technice grania, jeśli kiedykolwiek chcę zagrać partie rytmiczne w takim tempie.
[INNE] Niewątpliwie było wiele innych zespołów, które miały wpływ na moją gre (chociażby Pink Floyd, Radiohead, Nirvana, Led Zeppelin, Rage Against The Machine), ale tak naprawdę od zawsze ciekawiło mnie gęste brzmienie przesterowanych gitar rytmicznych.
[METALLICA] Dopiero kiedy kolega z ogólniaka pokazał mi gitarę elektryczną jakoś w 2001, wtedy pianino cyfrowe poszło w odstawkę, a zamiast tego zakupiłem elektryka Yamaha ERG-121 i multiefekt Digitech RP-100 (w nieistniejącym już sklepie Hołdysa w Warszawie). Z pierwszych zdobytych tabulatur uczyłem się takich kawałków jak "Nothing Else Matters", "Enter Sandman", czy "Seek and Destroy" zespołu Metallica. Akurat zbiegło się to z okresem, w którym zapoznawałem się z dyskografią i biografią tego zespołu. Tak naprawdę dopiero wtedy zainteresowałem się cięższą, gitarową muzyką. Wcześniej słuchałem raczej brzmień elektronicznych.
[TOOL] Kolejnym zespołem, który odcisnął piętno na moim graniu był niewątpliwie Tool. Album "Lateralus" z 2001 roku zdecydowanie wpłynął na moje pojęcie o progresywnym metalu. Był czymś w rodzaju pomostu między rozbudowanymi formami, które znałem z muzyki symfonicznej/elektronicznej a typowo rock/metalowymi piosenkami.
[SLIPKNOT] 2004 to z kolei odkrycie Slipknot i płyty "Vol. 3 (Subliminal Verses)", która zwróciła moją uwagę na niezwykle rozbudowane, szybkie, niskostrojone, brudne, ale precyzyjne i zróżnicowane partie rytmiczne.
[MESHUGGAH] W 2008 natknąłem się na album "Obzen" zespołu Meshuggah. Rozwaliły mnie matematycznie precyzyjne, mechaniczne, transowe gitary 8-strunowe, zsynchronizowane ze stopą perkusji uderzały z siłą młota pneumatycznego. Tak o to poznałem co to djent.
[TRIVIUM / MNEMIC] Z drugiej strony, również w roku 2008 kolega podrzucił kilka płyt z nurtu metalcore, takich jak
Trivium, czy Mnemic, które na długo zagościły w moim odtwarzaczu.
[BEHEMOTH] 2009 rok to pójście jeszcze dalej w przepaść ciemnych brzmień, czyli "Evangelion" Behemoth'a. Ta płyta dała mi do myślenia, że coś muszę zmienić w swojej technice grania, jeśli kiedykolwiek chcę zagrać partie rytmiczne w takim tempie.
[INNE] Niewątpliwie było wiele innych zespołów, które miały wpływ na moją gre (chociażby Pink Floyd, Radiohead, Nirvana, Led Zeppelin, Rage Against The Machine), ale tak naprawdę od zawsze ciekawiło mnie gęste brzmienie przesterowanych gitar rytmicznych.