(16.01.2016, 22:28)Shabboo Harper napisał(a): [...]Obecnie każdy potencjalnie może przeistoczyć się w producenta, nie posiadając podstawowej wiedzy choćby z zakresu struktury kompozycji czy procesu kreacji sensu stricto lub też zdolności korzystania z wszelkich programów cyfrowych typu Daw[...]
Chodzi Ci o takiego samozwańczego zapaleńca, który wyszedł z założenia, że "to przecież tylko wciskanie guzików" i za tydzień i tak zapomni, że marzył o wymachiwaniu rękoma do tysięcy ludzi, którzy przyszli specjalnie dla niego? Bo jeśli nie, to coś mi się tu nie zgadza
Co do samego pytania - wyżej już powieliło się parę stwierdzeń, co do których się zgodzę. Strasznie ciężko zdefiniować "znanie się na muzyce", bo to nie to samo, co w przypadku innych profesji ("znać się na hydraulice/prawie/..."). [Nie będę zaczynał inby, że ktoś może równie dobrze uznać hydraulikę za formę sztuki i trzasnąć finezyjny odpływ od toalety biegnący przez pół domu] Sztuka nie powinna być zbytnio wciskana w definicje, ale też nie można przejść od skrajności w skrajność. W końcu znawcy literatury/malarstwa/... to osoby, które spędziły znaczną część swojego życia na badaniu owych dziedzin sztuki, toteż nie można stawiać znaku równości pomiędzy kimś takim, a osobą, która obejrzała kilka obrazów, lecz kieruje się głównie instynktem ("(nie)podoba mi się").
Sam mam znikomą wiedzę nt. produkcji muzyki. Nie mam też strasznie szerokiego spektrum co do osłuchania wśród artystów (nie jestem z tych, co mają oklepane pół internetu i od jednej piosenki na YT znajdują kilka[naście] innych utworów). Nie wspomnę już o nocie historycznej, która u mnie praktycznie nie istnieje. Jedyne na czym się opieram przy ocenie innych produkcji, to wyżej wymieniony gust i to, co wypracowałem dłubiąc od czasu do czasu w DAWie (czym za bardzo nie powinienem się chwalić w porównaniu do innych użytkowników )
W sumie sam nie wiem do czego zmierzam, więc to tyle z mojej strony <piwozkumplem>